sobota, 21 maja 2016

*Spotkali się po latach na środku ulicy i nie mogą się sobie nadziwić że oboje są tacy siwi niczym przebierańcy udający prawdziwych

Posłuchajcie, przy czytaniu tego. :)
I zamierzam cię kochać...


18.06.2016r. Poronin
Nie była tutaj od lat. Miejsce jej dzieciństwa. Miejsce, gdzie się urodziła i wychowała. Jej miejsce. Nigdzie nie czuła się tak, jak tu. Wśród łąk i gór. Mogłaby zostać tu na zawsze. Z nim. Usiadła z kubkiem gorącej czekolady na tarasie. Wdychała górskie powietrze. Za kilka miesięcy miała zostać matką. Dotknęła delikatnie wypukłego brzucha. Pod jej sercem rosła mała kruszynka. Ich kruszynka. Pamiętała łzy Przemka, gdy mówiła mu o ciąży. Radość bijącą po oczach, gdy całował każdy zakamarek jej ciała. Pewność, że tym razem żadne z nich już nie zawróci. Razem, udadzą się tam, gdzie pokieruje ich los. Przyjmą wszystko, co im ofiaruje.
-Moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż. - Karol przysiadł się koło dziewczyny i popatrzył na nią. - Byłem pewien, że podejmujesz złą decyzje. Że będziesz tylko przez niego cierpiała. Wszyscy wiedzieliśmy, kim jest.
-A mimo to stał się twoim najlepszym przyjacielem. - odparła i uśmiechnęła się patrząc na bawiącą się w ogrodzie Hanię. - Kochałam go już tamtego dnia, gdy los skazywał mnie na porażkę. Tamtego dnia, gdy przysięgłam sobie, że udowodnię wam wszystkim, że sobie poradzę. Że moja choroba nie jest wyrokiem.
-Ocaliłaś nie tylko siebie, ale również jego. Przede wszystkim jego. - przytulił dziewczynę do siebie. - Gotowa?

Od zawsze marzyła, by wziąć ślub w mały drewnianym kościółku z ukochanym człowiekiem. Stała przed wejściem do kościoła i wpatrywała się w Przemka stojącego przy ołtarzu. Cały kościół tonął w liliowych barwach. Płatki niebieskich róż rozsypane były na białym dywanie. porozstawiane świeczki przy ławkach dodawały uroku. Melodia skrzypiec rozbrzmiała, a cały kościół wpatrywał się w nią. Najszczęśliwszą kobietę pod słońcem, kroczącą mu szczęściu.
-Oddaje ci ją. -ojciec dziewczyny uścisnął dłoń Przemysława. - Tak, jak ona oddała ci swoje serce.
-Będę o nie dbał, lepiej niż o własne. -pocałował swoją przyszłą żonę w policzek.
Wpatrywał się w oczy narzeczonej. Zastanawiał się, czy zasłużył sobie na jej obecność w swoim życiu. Naprawiła go. Nadała sens jego życiu. Wciąż uczył się współżycia. Uczył się, jak ranić ją najmniej. Każda jej łza, była jego porażką. Każda chwila zwątpienia w jej oczach, była momentem jego słabości. Zmieniała go.
-Moi drodzy, spotkaliśmy się tutaj, by uczestniczyć  zwieńczeniu uczucia, które połączyło tych dwoje. Miłość płynąca z ich oczu, jest dowodem istnienia nie tylko tego uczucia, ale również sensu bycia człowiekiem. Pamiętam, gdy Michalina pojawiła się w tym kościele po raz pierwszy. Na swoim chrzcie. Patrzyła na nas swoimi mądrymi oczami. Już wtedy wiedziałem, że jeśli dane mi będzie udzielenie jej ślubu, obok niej będzie wyjątkowy człowiek.
Oczy Przemka zaszły łzami. Patrzył ukradkiem na kobietę, która za moment miała stać się jego żoną. Już na zawsze. Wyglądała pięknie. Słyszał, jak bezgłośnie mówi mu, kocham cię, a on z całą pewnością, mógł odpowiedzieć jej to samo.
-Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe dłonie i wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi.
-Ja Przemysław biorę sobie ciebie Michalino za żonę i ślubuje ci nigdy więcej nie zwątpić. Kochać cię do ostatniego naszego dnia. Wspierać w zdrowiu i chorobie. Być ci wiernym do ostatniego mojego oddechu. Ocierać wszystkie twoje łzy i być jak najmniejszą ich przyczyną. Ufać, że nasza miłość, to wszystko czego potrzebuję od życia. - patrzył jej głęboko w oczy. Wzruszenie,
-Ja Michalina biorę sobie ciebie Przemysławie za męża i przyrzekam ci, że nigdy się nie zawaham. Będę cię kochać i szanować, do końca naszego istnienia. Wierzyć ci, chronić cię i wspierać we wszystkich twoich wyborach. Przyrzekam trwać przy tobie w zdrowiu i chorobie. Być ci wierną na przekór wszystkim. Ufać, że nasza miłość to wszystko, czego potrzebuję od życia. Kocham cię.
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Możesz pocałować Pannę Młodą. - popatrzyli na siebie i złączyli swe usta w delikatnym pocałunku. Towarzyszyły im w tym brawa zebranej rodziny i przyjaciół.

10.11.2016r. Bielsko Biała
-Gratuluje ma pan wspaniałego syna. - Przemek patrzył na lekarza, jednak nie wiele do niego dochodziło. -Za chwile będzie mógł pan wejść do żony. Gratuluje. -spojrzał na stojącego obok niego Kamila. Został ojcem. Miał w życiu wszystko, o czym kiedykolwiek marzył. Był spełniony. Patrząc na machającą Michalinę trzymającą w ramionach ich syna, zrozumiał, że te wszystkie lata przed nią, były puste. Wraz z pojawieniem się tej osóbki jego życie nabrało sensu. Miał wszystko. Ale przed nim są lata walki, by nie zepsuć tego, na co tak długo pracował. Był młodym człowiekiem, mającym przed sobą całe życie. Niektórzy w jego wieku zaczynali życie, z którym on skończył. Tamten majowy dzień był ostatnim. Musiał być, by zrozumiał, jak wielką siłę niesie ze sobą obecność Michaliny. Jej pojawienie się w Kopenhadze tamtego dnia było cudem, który on miał zamiar wykorzystać. Otworzył powoli drzwi i zaczął życie, o jakim zawsze w głębi duszy marzył. Z nią. Jego aniołem. Bo jej pojawienie było jego ocaleniem. Jego obecność w jej życiu było początkiem ich przyszłości.

*********
I oto nastał ten dzień, gdy widzimy się tutaj po raz ostatni. Kiedy zaczynałam tą historię, z takim a nie innym bohaterem, nie sądziłam, że ktoś będzie to czytał i o ile licznik nie oszalał, troszkę Was było. Dziękuje, drogi czytelniku.
Za każde miłe słowo,
Za każdą małą krytykę, ona motywuje podwójnie,
Za każdy komentarz, bo choć nie piszę się dla nich, miło jest widzieć i móc odczuć jakikolwiek odzew :)
Przede wszystkim za samą obecność. To przyjemność, dla Was pisać.

Jest to również szczególny dzień dla naszego bohatera, dziś ma urodziny. A więc (tak wiem, nie zaczynia się tak zdania), samych przyjemności, radości i sukcesów. Niech kontuzje Cię omijają, a nagrody przybywają. Ciesz się grą i spełniaj swoje marzenia. Sto lat Czauder!

Ps zapraszam na moje najprawdopodobniej ostatnie dziecko, http://but-i-aint-done-much-healing.blogspot.com

Dziękuje i do zobaczenie mam nadzieję. :)
rudap. 

środa, 18 maja 2016

19. Obudzą się ze snu kwiaty Swą rozsieją woń I poszuka Twego ciała Ma zuchwałą dłoń Nasze serca ruszą cwałem Spełni się nasz czas Ogień zapłonie w nas Ogień zapłonie w nas

13.01.2016. Kopenhaga
Stała na duńskim lotnisku patrząc przed siebie. Spojrzała kolejny raz na zegarek. Powinien lada moment pojawić się na jego płycie. Musiała tu przyjść i wszystko mu wyjaśnić. Sama nie wiedziała, dlaczego postąpiła tam, a nie inaczej. Powiadają, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale mówią też, że jeśli coś jest twoje, zawsze wróci. Wróciło. Puściła miłość Przemka wolno, a teraz miała ją tak blisko, jak jeszcze nigdy. Ktoś powiedziałby, że popełnia błąd. Ale jeśli życie nie jest błędem, czym jest? W swojej chorobie nauczyła się jednego, nigdy nic nie jest oczywiste i jednoznaczne. Uwierzyła mu. Kolejny raz. Ostatni. Jeśli teraz ją skrzywdzi, zabije go, a potem siebie, bo nie będzie wstanie żyć bez niego. W oddali dostrzegła zbliżającego się do niej Aarona. Wyglądał na zmęczonego. 
-Mam nadzieje, że wiesz, co robisz? - zapytał podchodząc do Michaliny. 
-Nie. - odparła całując go w policzek. -Mam tylko nadzieję, że to nie skomplikuje ci tych testów. 
-To miało być dla ciebie. -spojrzał na dziewczynę. - Chodź, zdążę jeszcze wypić kawę. 
Siedzieli w lotniskowej kawiarni i popijali gorący napój. Cisza między nimi miała specyficzny wydźwięk. Nigdy nie było między nimi niczego więcej niż umowy. Nigdy nie byli sobie wystarczająco bliscy. To miał być kontrakt, z którego oboje mieli odnieść korzyści. 
-Wiesz, że nie będę mógł ci pomóc. 
-Wiem. Ale nie mogę inaczej. - chwyciła mężczyznę za rękę. - Wiem, że to krok w tył. Kiedyś będę tego żałowała, ale kiedy zobaczyłam, go wtedy na ulicy. Aaron, nic nie jest warte tego, by iść przez życie bez niego. Dałeś mi szansę, dałeś mi nadzieję, że tą chorobę można pokonać. 
-Dlaczego wyjechałaś więc wtedy, skoro tak bardzo go kochasz? 
-Zranił mnie, jak nikt, - Michalina spojrzała na Aarona wzrokiem, którego nie znał. Nie umiał rozszyfrować. - Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie moment, gdy odejdzie, a jeśli nie, znajdzie kobietę, która da mu to, czego ja nie będę mogła mu dać. Ale kiedy się pojawiła, nie umiałam żyć z tą świadomością. Że nie jestem jedyna. 
-Gdybyś kiedyś czegoś potrzebowała, daj znać. Będę się zbierał. - mężczyzna podszedł i przytulił dziewczynę do siebie. - Jeśli nie będzie o ciebie dbał, skopię mu tyłek, bo ma wszystko, co potrzebne jest człowiekowi do życia. Ma ciebie. Jeśli poświęciłaś dla niego swoje zdrowie, znaczy, że jest tego wart. 
-Aaron, tego i tak nie dałoby się zatrzymać, opóźnilibyśmy tylko objawy. 
-Trzymaj się. 
Wychodząc z lotniska zaczynała nowe życie. Kiedy spotkała tamtego dnia młodego ambitnego lekarza z możliwością otworzenia prywatnej praktyki, miała nadzieję na lepsze życie. Miała być jego pacjentką. Nowa, ale skuteczna metoda opóźniania jej choroby, była więc szansą nie tylko dla niego, jako szansy zdobycia uznania, ale przede wszystkim dla niej, by móc cieszyć się swoim życiem o wiele dłużej. Spotykając jednak Przemka nie mogła wyjechać z Aaronem. Więc została tracąc szansę na lepsze życie, by zacząć je u boku człowieka, którego kochała bardziej niż własne życie. 


Obudził się. Miejsce obok niego było puste. Wyszła, albo przyśniła mu się. Jej zapach towarzyszył jej każdego dnia, jednak teraz był intensywniejszy, niż jakikolwiek wcześniej. Wstając natchnął się na jej apaszkę, przyłożył ją do nosa i wdychał jej obecność. Była. Usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Stanęła w nich ona. Wtuliła się w jego ramiona. 
-Obiecaj mi, że tym razem nam wyjdzie. Obiecaj, że zrobisz wszystko, by tym razem mnie nie zawieść. - wyszeptała wtulając się z każdym słowem coraz mocniej. On z każdym słowem całował jej włosy. Chcąc obiecać, chcąc spełnić każde jej marzenie, chcąc być. 
-Obiecuje, Miśka, obiecuje. 

02.04.2016r. Ishoj
Obudziła się wtulona w ramię Kacpra. Nie bardzo pamiętając wydarzenie ostatniego wieczoru, przeniosła wzrok na krzątającego się w kuchni Przemka. Zapachniało jej jajecznicą. Wstała powoli i oparła się o framugę drzwi. Uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała patrzeć na niego, gdy gotował. Podeszła powoli do niego składając czuły pocałunek na jego karku. Zadrżał. Wiedziała, że uśmiechnął się pod nosem.
-Może ci pomóc? - zapytała gładząc delikatnie jego bark. - Mogę zrobić kawę, albo posmarować grzanki.
-Albo dalej mnie rozpraszać. - zaśmiał się. -Krótszej koszulki już nie było, prawda?
-Kacper mi ją skołował, nie wiem. - rozłożyła ręce w geście protestu. - Ale przyznaj kusząca.
-Nawet nie wiesz, co chciałbym z nią zrobić. - wbił się w jej usta. - Dlatego ładnie pójdziesz się ubrać, a ja obudzę tego trupa.

Zdecydowanie nie czuła się ostatnio najlepiej. Zdecydowanie jej ciało reagowało nie tak, jakby tego chciała. Zdecydowanie czuła w kościach, że kolejny dzień przyniesie koniec wszystkiego. Patrząc na próbujących zebrać się chłopaków, uśmiechnęła się pod nosem. Oni. Ci dwaj byli jej światem. Do pełni szczęścia brakowało jej już tylko jednego. Pewności, że któregoś dnia nie obudzi się ze snu. Pięknego i cudownego. Tego, w którym kocha i przede wszystkim jest kochana. 

Siedziała w łazience kolejną godzinę. Płakała. Z żalu, bólu, radośni, niepewności, szczęścia, miłości. Siedziała i nie mogła się ruszyć, choć jej serce chciało skakać. Siedziała i trzymała w ręce rzecz zmieniającą jej całe życie. Usłyszała charakterystyczne trzaśnięcie drzwiami, a zaraz za nim głos Przemka. 
-Jestem. Kacper poszedł na łowy, więc mamy całe mieszkanie dla siebie. Miśka? - zawołał.
-W łazience. 
-Co się stało, wszystko.. - spojrzał na przedmiot trzymany przez dziewczynę. - Czy to jest... To znaczy...
-To znaczy, że chyba zostaniesz ojcem, Przemek. - poczuła, jak chłopak porywa ją w swoje ramiona i szepcze słowa miłości do ucha. Była w domu. Nareszcie.

*******
I tak siedzę, i się zastanawiam, co ja mam Wam napisać. Wymyśliłam sobie, że to opowiadanie skończy się w pewnym dniu, a ten dzień wypada w sobotę, więc chyba nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na epilog.

A tak w nawiązaniu do wczorajszego, fajnie znowu zobaczyć chłopaków razem w narodowych koszulkach, tego chyba było mi trzeba. Oby dzisiaj poszło im lepiej niż wczoraj. :)

Pozdrawiam i do następnego, ostatniego.

czwartek, 12 maja 2016

18. Niebo całe zapisane jest Pismem obrazkowym gwiazd Więc czytasz głośno aż puchną Ci oczy Pod oknem drzewa chodzą na wietrze samotnie

05.01.2016r. Kopenhaga
Stała na ulicy patrząc przed siebie. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Nie teraz. Zaczęła oddychać głęboko. Nie mógł ot tak, znów pojawić się w jej życiu. Nie teraz. Już nie. Jak ją tu znalazł? Karol. Tego mogła być pewna. Stała i wpatrywała się w niego. Stał i wpatrywał się w nią. A nad nimi padał śnieg. Jak w taniej komedii romantycznej. Ona kocha jego, on kocha ją. Ona wychodzi za mąż za innego, on przychodzi i ratują ją przed popełnieniem największego błędu w swoim życiu. Nie teraz. Nie ona i nie on. Za tydzień miała zostać żoną Aarona i nic tego nie zmieni. Nawet on. W szczególności on. Stała patrzyła na niego. Stał i patrzył na nią. Żadne z nich nie ruszyło się choćby o krok, a miasto coraz bardziej pogrążało się w bieli. Stali tak, jakby pochodzili z dwóch różnych światów. Jakby ich wspólny nigdy nie istniał. Jakby nic nigdy ich nie łączyło. Stała i patrzyła na największą miłość swojego życia. Stała i patrzyła na jedynego mężczyznę, którego pokochała w życiu. Czas stanął w miejscu. Nie liczyło się już nic. Także oni.

Stał na ulicy i patrzył na nią. Jednak tu była. Nie śniła mu się. Była. Stała i patrzyła na niego. Zaczął szybciej oddychać. Znów zjawiła się w jego życiu. Tak bardzo czekał na ten moment. Tyle razy wyobrażał sobie, jak staje przed nim. Jak wtula się w jego ciało. Jak szepcze, że go kocha. Wyobrażał sobie, że wpuszcza go do swojego świata. Ratuje kolejny raz. Nic takiego nie miało się jednak wydarzyć. Ich świat nigdy już nie będzie spójny. Jednaki. Był on i była ona. Nie było ich. Stał i patrzył na kobietę swojego życie. Jedyną kobietę, z którą kiedykolwiek chciał się zestarzeć. Tylko z nią chciał doczekać się gromadki dzieci. Stał i patrzył, jak odchodzi miłość jego życia. Stał i nie umiał jej zatrzymać. Nie chciał. Tak musiało być. Za tydzień będzie należała do innego mężczyzny. A on do końca życia będzie zasypiał z jej uśmiechem przed oczami i zapachem mandarynek, które tak uwielbiała. Czas stanął w miejscu. Nie liczyło się już nic. Także oni. W szczególności oni.

12.01.2016, Kopenhaga
Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Nie mogła pokazać, jak bardzo słaba czuła się w tej chwili. Patrząc na uśpiony obraz miasta zastanawiała się, co tak naprawdę tu robi. Co tak naprawdę sprawiło, że znajduje się tutaj, a nie gdzie indziej? Mogła być w każdym miejscu na świecie, a była tu, z nim. Wiedziała, że jeśli tylko się odwróci przepadnie. Zostanie z nim na zawsze, a tego przecież nie mogła zrobić. Tyle teraz działo się w jej głowie, tyle myśli krążyło jej w żyłach. Wciąż czuła jego dotyk na swojej skórze. Jej ciało wciąż pamiętało pocałunki składane nad ranem na jej podnieconym ciele. Wciąż słyszała jego przyspieszony oddech. Był. Ale wiedziała, że nie mogła pozwolić mu zostać po raz kolejny. Zdarzyła jej się chwila słabości. I właśnie ta chwila spała właśnie spokojnie w jej łóżku. Był taki spokojny. Miał twarz dziecka, jakby czas nie odznaczył swego upływu na jego ciele. W nocy pokazał jej jednak swoje drugie oblicze. Nie był wcale grzecznym chłopcem, za którym szalały dziewczęta znacznie młodsze od niej, ale także znacznie starsze. Miał w sobie coś, co przyciągało do niego każdą. Gdyby chciał, mógł każdej nocy mieć inną i przecież miał. Nie była wyjątkiem, wiedziała o tym, aż za dobrze. Za chwilę zniknie nie tylko z jej łóżka, ale także życia, jej chwila słabości. Ta, która nigdy już miała się jej nie przytrafić.
-Dlaczego nie śpisz? - poczuła, jak jego silne ramiona oplatają ją w pasie. - Nie mogę spać bez ciebie. Twoje miejsce jest obok mnie. - złożył na jej szyi czuły pocałunek. - Nie zapomnij o tym.
-Nie mogłam spać. - spojrzała przez okno, widząc tam jego odbicie. Znów był opanowanym młodym człowiekiem. Zaspany, z lekkim zarostem, z włosami w nieładzie był jeszcze bardziej czarujący niż zwykle. - Myślałam, dlaczego akurat tu musieliśmy się spotkać. Jest tyle miejsc na ziemi, a my spotkaliśmy się akurat tu i teraz.
-Jest tylko jeden racjonalny powód. - odwrócił ją do siebie. - Ktoś wiedział, jak bardzo tęsknie za owsianką z bananem i żurawiną z samego rana. Ale zanim zamknę cię w kuchni, zobaczę w jakim stanie jest to twoje obolałe kolano. - pocałował jej płatek lewego ucha. Tego wrażliwszego.
-Nawet nie próbuj. - próbowała się wyswobodzić z jego ramion. - Powinieneś już pójść. - jednak z każdym kolejnym pocałunkiem jej opór miękł. Chciała tego. Ona tego chciała, nawet jeśli rozum mówił, co innego.
Wiedziała, że podjęła słuszną decyzję, nawet jeśli przyniesie tylko ból i cierpienie. Nawet jeśli przyjdzie jej zapłacić za to własnym życiem. Zasypiając w jego ramionach wiedziała, że spotkała w swoim życiu anioła, który dał jej wszystko, o czym marzyła.
-Kocham cię. - wyszeptała wycierając pojedynczą łzę. Tęskniła za nim. Tęskniła za miłością swojego życia.


********
Moi drodzy,
wchodzę już chyba na poziom wyżej, wyczuwam podniecenie związane ze zbliżającym się zakończeniem. Coś czuje, że w pewnym miejscach będę miała problemy.
Ocenę tradycyjnie zostawiam Wam, ale proszę oddajcie mi ten czas, który podkradacie :)
Pozdrawiam i do następnego :)









niedziela, 8 maja 2016

17. Im szersze skrzydła przypina nam miłość z tym większej wysokości spadamy

20.12.2015r. Ishoj 
Zbliżały się święta. Rok temu w jego życiu była istotka, która rozjaśniała sobą jego życie. Dla niej wstawał i przeżywał kolejny dzień. Nie było jej już i zaczynał wątpić, że jeszcze wkroczy w jego życie. Każdy dzień dedykował jej. Każdy trening, każdy mecz był dla niej. Siatkówka znów zaczęła coś dla niego znaczyć. Była sposobem by zapomnieć. Znaleźć ukojenie. Wkładał kolejne ubrania do walizki. Nie miał ochoty wracać do domu. Nie chciał po raz kolejny słyszeć, że coś w życiu mu nie wyszło. Miał ochotę zostać tutaj, zaszyć się w małym mieszkanku i zapomnieć. Rok temu siedział z nią i lepił pierogi. Rok temu miał wszystko, o czym mógł tylko marzyć. Miał nadzieję, że gdziekolwiek jest, jest szczęśliwa. Że z kimkolwiek dzieli życie, jest to życie, o jakim marzyła. Nie mógł znieść myśli, że ktoś mógłby zająć jego miejsce. Że ktoś inny, mógłby ją kochać. Spać w jej łóżku. Dotykać. Że inny mężczyzna, mógłby stać się sensem jej życia. Przecież to on miał ją ocalić. 

Przemierzał duńskie lotnisko, jego samolot odlatywał za kilkanaście minut, a on wciąż musiał pospieszać Kacpra. Szedł przed siebie obserwując prószący śnieg za wielkimi oknami lotniska. W pewnym momencie zatrzymał się. Kilka metrów dalej stała ona. Piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Rozmawiała przez telefon, żywiołowo gestykulując. Taka, jaką ją zapamiętał. Chciał do niej podejść. 
-Ej, stary, wszystko dobrze?  - Kacper szturchnął go ramieniem. - Co jest?
-Miśka. - odparł, jednak w tym momencie do dziewczyny podszedł młody mężczyzna, całując ją w policzek. 
-Gdzie? 
-Tam, stała tam przed chwilą. - pokazał chłopakowi, jednak jej tam już nie było. Został po niej tylko zapach mandarynek unoszący się w powietrzu. 
-Nie ma nikogo. -Kacper rozejrzał się ponownie. - Musiałeś się pomylić. 
-Była tam. -Przemek spojrzał na przyjaciela. - Była z jakimś facetem. 

20.12.2015r. Kopenhaga
Wrzucała kolejne rzeczy do walizki leżącej na dużym łóżku. Uśmiechała się. Była szczęśliwa. Wszystko wreszcie było na właściwych torach. Miała pracę, o której zawsze marzyła. Mężczyznę, który mógł stać się dla niej całym światem. Siebie. Już nie płakała po nocach. Nie budziła się szukając jego po drugiej stronie łóżka. Zaakceptowała fakt, że był tylko momentem w jej życiu. By mogła go naprawić. Przynajmniej spróbować to zrobić. Święta w tym roku miały być wyjątkowe. Pierwsze od lat, które spędzi w rodzinnym domu. Ze swoją rodziną. Tego ją nauczył, wybaczania. Wszystko można człowiekowi wybaczyć. Nie wszystko można zapomnieć, ale wybaczenie daje początek nowego etapu. Jej bliscy właśnie ten etap rozpoczynali. Cierpliwsi, mocniejsi. 

Przemierzała lotnisko, za kilkanaście minut samolot z nimi na pokładzie miał wzbić się ku górze. Czekała na chłopaka, który miał towarzyszyć jej w podróży. Był do niej podobny. Odnalazła go na końcu świata, mając nadzieję, że los pozwoli im zestarzeć się razem. Oboje tego potrzebowali. Poczuła wibracje, Karol kolejny raz próbował ją przekonać do zmiany zdania. 
-Witaj braciszku - przywitała się z uśmiechem. 
-Odbiorę was z lotniska - zawahał się. - Albo, że zmieniłaś zdanie i przylatujesz sama. 
-Nie, Aaron przylatuje ze mną. I proszę, bez żadnych komentarzy. 
-Co ty robisz, Miśka? Co ty robisz?
-Uczę się żyć bez niego. Muszę kończyć, widzimy się popołudniu. - uśmiechnęła się na widok zbliżającego się chłopaka. Rozpoczynała nowy etap w swoim życiu. Jeśli ktoś jej pozwoli, wróci tu, jako nowa osoba. Z nowym doświadczeniem, nową miłością przy boku. Wróci, by nie pamiętać. Ten nauczył ją wiele. Nauczył, że nie wszyscy są źli, a życie jednak ma tylko dwie barwy. Czerń i biel, a szarość zdarza się niezwykle rzadko.

22.12.2015r. Kraków
Siedział w ich ulubionej kawiarni na Starym Mieście. Tym razem nie przyjdzie, choć czekał, aż otworzą się drzwi i stanie w nich ze swoim uśmiechem na ustach. Dopiero teraz dostrzegł, że niezależnie od pogodny, nastroju, poru dnia czy roku zawsze uśmiech gościł na jej twarzy. Cieszyła się z każdej najmniejszej rzeczy, która spotkała ją w życiu. Choć przecież nie należała do nadmiernych optymistów. Zamiast niej, w drzwiach stanął Karol. Podszedł do niego i usiadł na wolnym miejscu.
-Możesz mi powiedzieć, co wy wyprawiacie? - zamiast powitania, od razu przeszedł do rzeczy. Właśnie to w nich cenił. Nigdy nie obijali w bawełnę. - Ciebie ledwo można poznać. Nie sypiasz, nie chodzisz na panienki, tylko trenujesz. Może już starczy, co?
-Karol.
-Ta, najprościej powiedzieć Karol. - przerwał Przemkowi. - Ona też tak mówi.
-A co mam ci powiedzieć? Że nie mogę bez niej żyć? Że nie mogę znieść myśli, że ktoś inny mógłby jej dotykać? Nie mogę, zadowolony!
-To dobrze. - upił kawę. - Bo ona sobie wymyśliła, że wychodzi za mąż.

*******
Spotkali się, nie spotkali się. Minęli, nie minęli. Tylko oni to wiedzą. Lepiej późno niż później ;)
Ściskam, do następnego. Już nie wiele zostało.
Wszystkich zainteresowanych zapraszam na coś nowego, czy dobrego nie wiem. Oceną zostawiam już Wam. W rolach głównych: W. Włodarczyk, K. Kwasowski i P. Czauderna. Od nich zaczynałam i na nich skończę. https://but-i-aint-done-much-healing.blogspot.com

środa, 4 maja 2016

16. Może gdzieś w słońcu tym ujrzysz cień tamtych dni pójdę już - a ty słońce śnij

07.10.2015 Kopenhaga
-Myślisz, że mógłbym cię tam zostawić? - Grzesiu popatrzył na nią badawczo, zaśmiała się cicho. - I właśnie tak powinno być. Zawsze wiedziałem, że jesteś miła. 
-Proszę cię, ja po prostu muszę być sama. - postawiła przed chłopakiem kubek z parującą cieczą. 
-Nie, ty chcesz być sama. A najlepsze jest to, że ten matoł mówi dokładnie to samo. 
-Czy my drogi przyjacielu, moglibyśmy o nim nie rozmawiać? - zapytała siadając obok niego na dużej kanapie w delikatne różyczki. 
-Nie. Właśnie po to przyjechałem na koniec tego świata, żeby z wami porozmawiać? 
-Z wami?
-Znaczy chciałem powiedzieć z tobą? - podrapał się po głowie. 
-Pytasz czy stwierdzasz? - spojrzała na niego groźnie. - Jeśli się dowiem, że coś przede mną ukrywasz, gorzko tego pożałujesz Pilarz. 
-Jej, ale ty się słodko denerwujesz. Już wiem dlaczego ta łamaga, tak lubiła się wkurzać. - uśmiechnął się promiennie. 
Cieszyła się, że przyjechał do niej. Jej przyjaciel. Wtedy nie zyskała tylko Przemka, zyskała przyjaźnie, które zostaną z nią na długi czas. Patrzyła, jak Grzesiu popija pomarańczową herbatę i wiedziała, że dała ponieść się emocją. Za szybko się poddała. Powinna była z porozmawiać. Za bardzo ją to dręczyło. 
-I dlatego mówię ci, że normalnie nie można z nimi wytrzymać. Raz jeden, raz drugi. A najlepsza już w tym wszystkim jest Łucja. - chłopak nawijał nie interesując się, czy Michalina go słucha. - Przemek niby się nie cieszy, ale on jest łapaczem dzieci. Pomieści wszystkie, ale Łucja zachowuje dystans, oni nigdy się nie lubili, znaczy ten idiota nigdy jej nie lubił. 
-Kim jest ta Łucja? - zapytała Miśka wyłapując imię, które padało najczęściej. 
-Jego siostrą. 
-Przemek nie ma siostry.
-A niby dlaczego jest dziwkarzem? Znaczy był. - Grzesiu spojrzał na nią, jak na wariatkę. - Przez nią. Jak tylko się dowiedział, że jego siostra wróciła. Nie ja powinienem ci tego mówić. Nie ja. Ja nawet wszystkiego nie wiem, ale wiem, że Czauder cię kocha. A jeśli jeszcze się do tego przyznaje, znaczy, że tak jest. 
-Ale... - Michalina popatrzyła na chłopaka, nie mogąc zrozumieć, o czym on mówił. 
-Więc co to za patałach Aaron i czego on od ciebie chce?


10.10.2015
-Jacy wy jesteście uparci. - Grzesiu usiadł na dużej kanapie i pokręcił z niedowierzaniem głową. - Ty się poddajesz? Ty Przemysław Czauderna? No proszę cię.
-Stary, a co ja jeszcze mogę zrobić? Nawaliłem. - Przemek popatrzyła na chłopaka oczami pełnymi żalu. - Rozumiem ją.
-A wiesz, że wystarczyło powiedzieć prawdę... W obu przypadkach.
-Ta. Cześć, jestem Przemek, mam siostrę, której nie ma. - prychnął.
-Nie, nie to. Michalina by zrozumiała, pomogła. Przecież wiesz.
-Jeśli przyjechałeś, żeby o niej rozmawiać, tam ją drzwi. Ja już z nią skończyłem. Już nie chce, żeby wracała. - powiedział nie patrząc na nikogo.
-Żeby to jeszcze była prawda. Przemek...
-Michalina to zamknięty temat.
Nie mógł zrozumieć, jak można tak bardzo ranić ludzi, których się kocha. Jak wiele można niszczyć przestając rozmawiać. Jak wiele można zaprzepaścić jednym słowem. Jego brat zawsze był idealny. Najlepsze oceny, najlepsze nagrody, umiejący się zachować. I oni. Ci zawsze gorsi. On zaczął grać w siatkówkę, próbując dorównać bratu. Łucja wyszła i nie wróciła. A on za wszystko obwiniał rodziców. Ale czy to był wystarczający powód, żeby stać się takim, jakim się stał? Nie. Szalę przechyliła ciąża Łucji i brak pomocy ze strony ojca. Dziecko zmarło, a on przestał przejmować się wszystkim. Ranił, bo bał się, że i on kiedyś zostanie sam. Potrzebował adrenaliny, by nigdy nie poczuć potrzeby stabilizacji. Ale Michalina wyzwoliła w nim więcej. Chciał mieć z nią dziecko i to wystarczyło, by tamtej nocy nie wrócił do domu... By nie poczuła, że chce od niej więcej, niż ta mogła mu dać... Raniąc ochronił ją przed samym sobą...
-Żebyś tego nie żałował. - Grzesiu ostatni raz spojrzał na przyjaciela.- Cokolwiek bym nie powiedział, wy macie swoją prawdę. Ale ona jest znacznie bliżej niż sądzisz. Znacznie bliżej. 

15.10.2015
Ubrana w najlepszą sukienkę jaką miała, zmierzała ku celowi swojej dzisiejszej wędrówki. Umówili się w kawiarence w centrum miasta. Uśmiechnęła się do mężczyzny siedzącego na stałym miejscu. Podeszła do niego i ucałowała w policzek.
-Mam nadzieje, że nie spóźniłam się za bardzo. - usiadła na przeciw niego.
-Oczywiście, że nie przyszedłem wcześniej. - mężczyzna odwzajemnił uśmiech. - Zamówiłem nam po dobrej sałatce i lampce wina.
-Może być. Ale deser wybieram ja. - zaśmiali się. - Mam wszystko załatwione, wystarczy wyznaczyć datę.
-Może w styczniu?
-Chcesz, żebym zamarzła?
-Michalina, im szybciej tym lepiej dla nas obojga. - chwycił jej delikatną dłoń.
-W takim razie styczeń. Już nie mogę się doczekać, Aaron. - wtedy wszystko się zmieni. Wtedy już nikt nie zmusi ją do powrotu do przeszłości. Wtedy będzie już kimś innym. Uśmiechnęła się do mężczyzny. Aaron będzie jej nowym początkiem.

******
Cokolwiek bym nie napisała, będzie źle. I pomyśleć, że kończy się jakaś era... Mega fajna era. Przeżyje Julka, przeżyje Niko, ale Igła. Wracaj mi tu, już tęsknie.
Co do rozdziału, tak właśnie rudap zaczęła mieszać na całego i lepiej nie będzie.
Maturzyści powodzenia! :) 

piątek, 29 kwietnia 2016

15. Czemuż ono w mroku szuka treści I rozgrzesza nicość i zatraca kres? Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści, Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez ...

16.08.2015r.
Siedziała na balkonie swojego nowego mieszkania, pijąc kawę. Delektowała się ciepłym początkiem kolejnego dnia swojej samotności. Przyzwyczajała się do nowego życia, nowego miasta, nowego kraju. Coraz bardziej zaczynało jej się tu podobać. Robiła to, co najbardziej kochała w życiu. Była wolna. Bynajmniej tak jej się wydawało. Nie wiedziała, co robił. Gdzie był. Z kim spędził ostatnią noc. Wciąż bolało, ale wiedziała, że popełniła błąd. Powinna była pozwolić mu mówić.  Wciąż chciała być najważniejsza w jego życiu. Chciała być jedyna. Nie była. Dlaczego więc tak bardzo, nie potrafiła zaakceptować obecnego stanu rzeczy? Wybrała numer Karola, kiedy usłyszała jego chłodny głos omal się nie rozpłakała. 
-Witaj braciszku, - upiła łyk kawy. - Wolny? 
-Tak, od wczoraj. Miśka, kiedy ty wracasz? - Karol zapytał oficjalnie. 
-Nie wracam. Mam zamiar zostać tu przez jakiś czas. Może na zawsze. 
-Siostra, może chociaż z nim...
-Nie! - przerwała mu. - Muszę kończyć, opiekuj się Mają. - rozpłakała się. 
Wszyscy wiedzieli, co będzie dla niej lepsze. Powinna z nim porozmawiać. Powinna, ale wtedy wiedziała, że przegrałaby na starcie. Wybaczyłaby mu wszystko. Naprawdę go kochała. 

18.08.2015r. Kopenhaga. 
Zaczynał kolejny dzień bez jej obecności. Bez jej uśmiechu. Bez jej dotyku. Bez niej w jego marnym życiu. Prawda była jednak taka, że sam wyrzucił ją ze swojego życia. Ktoś nazwałby to instynktem, ktoś inny wyrachowaniem, on ratunkiem. Taki już był. Taki się urodził. Tego jednego bał się w życiu... straty. Tak powiedziałby przed nią. Po niej nie było już nic. Zostawiła po sobie większą zadrę niż Ania. Dokonał wyboru za nich dwoje. Bolało. Każdy oddech bez niech wydawał się być koszmarem. Jeśli tak cierpi się po miłości swojego życia, on gotowy był to znosić do końca życia.
-Cześć stary. - Kacper poklepał przyjaciela po plecach. - Jak się masz?
-Zaczynam nowe życie, jak mam się mieć. -odparł patrząc przed siebie.
-Mają tu niezłe kluby, a dziewczynki są całkiem spoko. -Kacper charakterystycznie poruszył brwiami.
-Skończyłem z tym. - Przemek spojrzał na przyjaciela. - Już mnie nie kręcą. Teraz muszę zrobić wszystko, by mi wybaczyła i wróciła do mojego świata.
-Przemek.
-Kocham ją, bracie. -chwycił walizkę i ruszył przed siebie. - Jak nigdy żadną i nigdy żadnej. Jeśli nie ona, innej nie będzie. -tamta majowa była ostatnia. Musiałaby być. Jeśli będzie trzeba, pójdzie się leczyć.

Życie bez niej było prostsze. Ułożone. Przewidywalne. Każdy dzień zaczynał i kończył w ten sam sposób. Chodził do tych samych klubów, podrywał dziewczyny, a potem budził się nie pamiętając nic. Żył. Tak, jak większość ludzi w jego wieku. Nie rozumiał więc, co robił źle. Był normalnym chłopakiem w swoim wieku. Chciał wykorzystać swoje życie na maksa. Spróbować wszystko. Mieć wszystko. A potem pojawiła się ona. I dopiero teraz, gdy zabrakło jej w jego życiu, zrozumiał, jak bardzo się mylił. To z nią mógł osiągnąć wszystko. Z nią mógł dojść na koniec świata. Z nią był w stanie spróbować wszystkiego. Z nią dopiero poznał smak prawdziwego życia. A potem zawrócił. Wystraszył się, że nie sprosta. Że któregoś razu zawiedzie ją, gdy najbardziej będzie go potrzebowała. Jego Michalina. 
Nie był sobą i wątpił, że jeszcze kiedykolwiek znów będzie sobą. Był tchórzem. Obiecał sobie, że jeśli kiedykolwiek ją zrani, strzeli sobie w łeb. Nie strzelił. Nawet tego nie potrafił zrobić porządnie. Dzwonił, ale nie odbierała. Pisał, ale nie odpisywała. Wysyłał listy, ale każdy wracał nie otwarty. Szukał jej, ale zapadła się pod ziemię. Więc pił. Po Prostu. By zapomnieć. By znaleźć ukojenie. Nie znalazł. Śniła mu się każdej nocy. Powracała i szeptała kolejne nadzieje na lepsze dni. Zranił ja. Kolejną kobietę, którą pokochał całym sobą. Nie cofnie tego, nie wymaże z pamięci. Zostanie z nim. Była jego destrukcją. Rozpadał się z każdym kolejnym dniem bez niej. Dlaczego człowiek rozumie pewne rzeczy, gdy jest na nie za późno. O parę złych słów za dużo. Nie wybaczy mu. Tego był pewien. On sam by sobie tego nie wybaczył. Naprawiła go, niszcząc jednocześnie jeszcze bardziej.

-Mam jej nowy numer - zaspany odebrał telefon. -Wyślę ci.
-Dziękuje Karol.
-Nie robię tego dla ciebie. - odparł oschle. - Gdyby tu chodziło o ciebie, już nie posiadałbyś wszystkich palców. Chodzi tylko i wyłącznie o moją małą siostrzyczkę. Jej naprawdę na tobie zależy. Nie ważne, co mówi. Ważne, jak mówi.
-Karol...
-Ty nic nie mów. - przerwał mu. - Jeśli myślisz, że wystarczy mi powiedzieć, że żałujesz, to sorry, ale na mnie nie działa. Jeśli ona ci wybaczy, ok. Już raz patrzyłem, jak zbiera kawałeczki siebie. Ale po tobie nawet kawałeczki nie zostały. Ona rozsypała się w pył.
On też się rozsypał. Patrzył na uśpiony obraz miasta. Jego życie bez Michaliny nie było nic warte. Czasem zazdrościł rodzicom, że po tym wszystkim, potrafili znaleźć siebie. Tak po prostu. On jednak nigdy nie wybaczył ojcu. To przez niego wszystko się zaczęło.

******
Bardzo proszę nie bić. Oboje zaczynają nowy etap i kto wie, co może zdarzyć się w tej Danii. A miało się nie wydać od razu.
Ściskam mocno. 

niedziela, 24 kwietnia 2016

14. Z nim będziesz szczęśliwsza Dużo szczęśliwsza będziesz z nim Ja cóż - włóczęga, niespokojny duch Ze mną można tylko Pójść na wrzosowisko I zapomnieć wszystko

21.05.2015r. Bielsko Biała
Kończyła przygotowywać przyjęcie urodzinowe Przemka. Na serdecznym palcu jej prawej dłoni od kilki dni błyszczał delikatny pierścionek. Od paru dni była narzeczoną Przemka. Nigdy wcześniej nie była taka szczęśliwa. Już kiedyś to przerabiała, a jednak teraz czuła tylko spokój. Była pewna swojego mężczyzny. Uśmiechnęła się do rodziców chłopaka. Byli już prawie wszyscy chłopcy z klubu i właściwie brakowało tylko jego. Kątem oka widziała Karola, który bezskutecznie od dłuższej chwili próbował dodzwonić się do Czauderny. Pokręcił przecząco głową. Poprosiła wszystkich, aby zaczęli świętować bez libero. Usiadła przy kuchennym stole i spojrzała na zegarek. Powinien być tutaj od trzech godzin. Popatrzyła na wszystkich. Część z nich bujała się w rytm muzyki. Część śmiała się w kącie z żartów Grzesia. Część popijała kolejnego drinka. Nie przyszedł i wiedziała, że dzisiaj już nie przyjdzie. Pożegnała więc ostatniego gościa, zgasiła światło i nalała sobie wina. Dopiero teraz zaczęła się martwić.
Siedziała przy stole całą noc. Zaczynało świtać, gdy usłyszała przekręcany zamek w drzwiach. Nie wstała. Nie zapaliła światła. Nie zrobiła nic. On również nie zrobił nic. Słyszała, jak potyka się o swoje nogi. Jak przeklina pod nosem. Słyszała, jak ściąga buty i nie może poradzić sobie z kurtką. Podszedł do kuchennego blatu w poszukiwaniu wody. Nawet jej nie zauważył.
-Mam nadzieję, że impreza była udana. - powiedziała, nie ruszając się z miejsca. Nawet na niego nie patrząc. - My też bawiliśmy się całkiem fajnie.
-Miśka? - zapytał wyraźnie wystraszony. - Co ty tu robisz? Dlaczego nie śpisz?
-Jakoś tak postanowiłam poczekać na takiego jednego. - podeszła i zapaliła światło, które raziło nie tylko chłopaka, ale również ją. Stan, w jakim go zastała, wskazywał tylko jedno. - Mam jedno, tylko jedno pytanie i mam nadzieję, że odpowiesz mi na nie szczerze.
-Nie Michaśka. - próbował dotknąć jej dłoni. - Nie zadasz go.
-Czyli jednak. - zaśmiała się nerwowo.
-To nic nie znaczyło. Nic a nic. Ja nawet nie wiem, jak i gdzie. Kim ona była... - nie mogła słuchać go dalej. Zabrała klucze leżące na szafce i wyszła.Nie chciała płakać. Nie przy nim. - Michaśka.. - słyszała, jak wybiegł za nią. -Miśka. Poczekaj. Ja ci to wszystko wytłumaczę. - ale ona nie chciała już słuchać. 

31.05.2015r. Wrocław
-Znaleźć ciebie to prawdziwe mistrzostwo. - na ławce, na której siedziała Michalina odziana w czarne okulary, przysiadł się on. Kacper. - Całe Bielsko cię szuka. Pół Krakowa zostało przetrzepane wzdłuż i wszerz. A ciebie nie ma. 
-Jak mnie tu znalazłeś?  -zapytała nie patrząc na niego. -Piotrek.
-On nie jest zły. On po prostu
-On po prostu musiał, ją przelecieć. - dokończyła za niego.  - Ja nie jestem Anką. Myślałam, że będę umiała, ale nie.
-Był pijany. On się nie kontroluje. -zmusił by na niego spojrzała. - On nie trzeźwieje od tamtego dnia. Popełnił błąd, ale on cię kocha.
-Ją też kochał, a mimo to zdradzał ją notorycznie. - wyrwała mu się. - Ja nie wracam. Moje rzeczy odbierze Karol.
-On chce wyjechać.
-Niech jedzie w cholerę. Już kiedyś mu to powiedziałam.
-Powiedziałaś też, że zawsze przy nim będziesz.
-Obiecał, że nigdy nie będę przez niego płakać. Już raz to przerabiałam. Sama jestem sobie winna.

Parę godzin później stojąc na wrocławskim lotnisku czekała. Nie wiedziała, czy umiałaby mu jeszcze zaufać, jednak, gdyby pojawił się i poprosił, żeby została, nie wahałaby się. Nie przyszedł. Nie poprosił. Wsiadła więc do najbliższego samolotu, nie wiedząc, czy kiedykolwiek jeszcze tu wróci. Czy odnajdzie siebie? Odnalazła jego, ale straciła siebie. I nie wiedziała, co przyniesie przyszłość. Być może jej przyszłość już nie istniała.
Tamtego dnia straciła nadzieję. Po prostu. Sama nie wiedziała, co zabolało ją bardziej. Świadomość, że ją zdradził, czy fakt, że wiedzieli wszyscy? Czuła się pusta. Sto razy gorzej niż po odejściu Jakuba. Jego zdrada nie zabolała jej, tak jak zdrada Przemka. Kuba był jej pierwszą miłością, gdy była u szczytu kariery, gdy planowali ślub, dostała wyrok. Została sama. Została sama w walce o siebie i swoje marzenia. Wierzyła, że jeszcze kiedyś znajdzie miłość i zostanie z nią na zawsze. Przemek był jej nadzieją, był jej ostatnią szansę. A teraz już go nie ma i nie będzie. Jej nie będzie... Jeśli nie może być z Przemkiem, nie będzie z nikim innym. Zniknie... Rozpłynie się w nicość.... Przy życiu nie trzymało ją już nic...
*******
Witajcie,
Dajcie znać, jeśli mam zmienić tożsamość.
Do następnego☺

piątek, 15 kwietnia 2016

13. o niej pieśni układałeś w stogach gwiazdach jej szukałeś brnąłeś borem lasem losem za jej znikającym głosem

04.05.2015 r. Bielsko Biała
-A może pojedziemy na wycieczkę? - Grzegorz od godziny chodził za zdenerwowanym Kamilem. - Zabierzemy misia, kocyk, może koszyczek z kanapkami Michaśki. I Michaśkę też weźmiemy, żeby jej smutno nie było. I Przemka, bo on teraz dziwny jest.
-I może jeszcze helikopter weźmy? - Kamil zatrzymał się gwałtownie, po spowodowało wpadnięcie Grzesia na kolegę. - Uważaj, jak łazisz! 
-Czy wyście się tożsamościami zamienili? - zapytał urażony Pilarz 
-A skąd ty znasz takie mądre słowo? - zapytał przysłuchujący się Michał
-Nie róbcie ze mnie debila. - Grzesiek udał obrażonego. - Robi się ciepło, pójdźmy na wycieczkę. 
-Nie!
-Ale Kamil...
-Powiedziałem nie. 
-Ja wam mówię, on menopauzę przechodzi. - Grzesiu uśmiechnął się dumnie. 
-Ty naprawdę powinieneś się leczyć. - Michał popukał się w czoło. - Idzie Wojtek i Michalina. Może ona ci poradzi dobrego psychiat... znaczy lekarza. 

Każdy kolejny dzień zaczynała tak samo. Pod czujnym okiem Przemka wychodziła na krótki spacer z Mają. Szykowała śniadanie i wychodzili na trening. Czasem czuła, jak znika. Jak ucieka w swoje zakamarki umysłu. Nie potrafiła zrozumieć, co zmieniło się od jej wyjścia ze szpitala. Może miał dość? Może potrzebował czegoś innego? Szła z Wojtkiem i pierwszy raz w życiu nie wiedziała, jak powinna się zachować. Jak miała powiedzieć chłopcom, że nie dokończy z nimi sezonu. Przecież on właściwie się kończył. Dla nich był skończony. Przechodzący koło nich Przemek uśmiechnął się do niej i dał jej znać, że czeka na nią w ich miejscu. Przywitała się z chłopakami, obiecała, że pojadą na wycieczkę, przez co Grzesiu latał po całym obiekcie i oznajmiał wystrzałową wiadomość. Przeprosiła wszystkich i udała się do Przemka. 
-Myślałem, że już nie przyjdziesz. - stał opaty o ścianę. Lewa stopa zadarta i oparta o murek, ręce w kieszeniach. Zadziorny wzrok. Przyciągnął ją do siebie. 
-Przecież ja mam tu swoje towarzystwo. Grzesiek nie dałby mi spokoju...
-Grzesiek i Grzesiek. A gdzie miejsce na Przemka? - pocałowała go i oparła swoje czoło o jego. 
-No Przemek nie może narzekać. - uśmiechnęła się. - A jak będzie grzeczny, może zasłuży na nagrodę. 
-Z nagrodę jeszcze poczekamy. - spojrzał na nią groźnie. - Musisz wrócić do sił. Poprzytulamy się. Pomacam cię i mi starczy. 
-A może mi nie starczy? -obserwowała go uważnie. Spiął się cały. 
-To też sobie pomacasz. - uśmiechnął się cwanie. I wbił się gwałtownie w jej wargi. Oparł ją o ścianę i położył swoje dłonie po obu stronach jej głowy. 
-Ha! Ja wiedziałem! - oderwali się od siebie i z przerażeniem spojrzeli na krzyczącego Michała. Obok niego stała prawie cała drużyna z Piotrkiem na czele. -Wiedziałem, że gołąbeczki mają się ku sobie. Co nie zmienia faktu, że jestem fochnięty. 
-Miśce wpadło coś do oka - Przemek drapiąc się po głowie próbował się tłumaczyć. 
-I próbowałeś wyciągnąć jej to językiem? - Grzesiu spojrzał na kolegę, jak na wariata. - Fuj, to ja nie chce, żebyś mnie tykał. 
-To ile? 
-Trzy miesiące - odparła cicho Michalina i chwyciła Przemka za rękę. 
-No żal. Przegrałem. - krzyknął Sergiej - No co? Pomyliłem się o miesiąc. Wisicie mi  whisky! 
-Ty pacanie! - Bartek walnął kolegę w ramię. - Wsypałeś nas. Teraz już wiedzą, że my wiemy. 

07.05.2015 r. Kraków
 Kończyła sprzątać mieszkanie, gdy wpadł zdyszany Karol. Stanowczo zaniedbała starszego brata. A przecież on też jej potrzebował. Przez Przemka całkowicie o nim zapomniała. Więc, gdy Przemek spakował plecak i wyjechał na parę dni z kolegami, ona wróciła tutaj. 
-Ona mnie wykończy - usiadł i wypił całą butelkę wody na raz. - Wy ją na jakieś wyścigi wyślijcie. 
-Ona po prostu stęskniła się za Guciem. Chodź, zrobiłam obiad. 
-Naleśniki z malinami? Uwielbiam cię siostra. - zaśmiała się cicho i otworzyła szufladę. Widząc małe pudełeczko nie mogła się  ruszyć. Spojrzała na brata. Głośno przełknął ślinę. - Nie widziałaś tego. Nie miałem, gdzie schować. Przemuś mnie zamorduje. 
-On chyba nie chce...
-Nie. Spokojnie. - odetchnęła z ulgą. - Tak kupił, jakby przypadkiem Maja miała ochotę zająć twoje miejsce. A spróbuj się nie zgodzić. To mnie popamiętasz. 

*******
Witajcie,
dochodzimy do tego momentu, w którym pojawią nam się dwie możliwości, którą wybierze Michaśka się okaże. :)
Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę doczekać się jutrzejszych meczów i choć nie dane mi niestety być tam osobiście i pozostaje mi tylko śledzenie wyników, mam nadzieję, że Resovia da radę. Jest to winna nam kibicom i wierzę, że tak będzie.
Buziaki. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

12. Trwaj moja chwilo Bo jesteś tak krótka Że głupieję ze szczęścia

27.04.2015 r. Bielsko Biała
Siedział na krzesełku przy jej szpitalnym łóżku. Spała. Jak dziecko. Siedział i nie mógł ruszyć się z miejsca. Sam już nie wiedział, jaka była prawda. W co miał wierzyć. Mówiła, że go kocha, ale nie ufała mu. Mówiła, że chce z nim spędzić przyszłość, a zataiła swoją chorobę. Popatrzył na bladą dziewczynę. Spała. Od rzutu spała prawie cały czas. A kiedy nie spała, patrzyła w drugą stronę. Ani razu nie spojrzała na niego. Płakała. On też. Pierwszy raz od śmierci Ani płakał. Nigdy przy niej. Nigdy w obecności ludzi. Zamykał się w łazience i płakał. Kochał ją. Właśnie teraz. Tu w tym szpitalu zdał sobie sprawę, że kocha właśnie ją. I tylko ją. I że żadnej już nie chce i chcieć nie będzie. Kochał małą dziewczynkę o sercu anioła. Była jego aniołem. Przywróciła mu spokój. 
-Porozmawiasz ze mną w końcu? - zapytał cicho przybliżając się do niej. - Miśka i tak od tego nie uciekniemy. 
-Przecież już wszystko wiesz. Kamil pewnie ci powiedział. A jak nie, to lekarz, Karol. Ktokolwiek. - nie spojrzała na niego. Nie wykonała nawet najmniejszego ruchu. - Jestem chora. Z czasem stanę się kaleką. Co to za życie. Mówiłam ci, że to koniec. Więc idź i nie wracaj. 
-Nie. - chwycił ją za rękę. - Nie pójdę i tym bardziej nie pozwolę odejść tobie. Spójrz na mnie. - nie ruszyła się. - No spójrz, do cholery! Rozumiesz. Nie pozwolę ci. Co mnie obchodzi, że jesteś chora. Na to się nie umiera, nie? - kiwnęła głową. Patrzyła na niego zapłakanymi oczami. On patrzył na nią takimi samymi. - Więc właśnie. Nie obchodzi mnie to. Możesz nie chodzić. Możesz wymagać stałej opieki. Kocham cię i to nic nie zmienia. 
-Bredzisz. - wyrwała mu swoją rękę. - Nic nie wiesz. Przeczytałeś coś i wydaje ci się, że coś wiesz. Co wiesz? Ok. Mogę nie chodzić. To wiemy.  Mogę mieć problemy ze wzrokiem. Mogę nie kontrolować swoich potrzeb fizjologicznych. Nie będziesz mógł mnie pieprzyć. Wytrzymasz? 
-Michalina. Kocham cię. Jedną kobietę już straciłem. Choćbym miał rzucić siatkówkę i całymi dniami zmieniać ci pampersy i cię karmić, ok. Bylebyś była i chciała zostać. 
-Mówisz teraz, kiedy jest dobrze. A jak będzie źle? 
-Będziemy martwić się później. - usiadł na łóżku dziewczyny. - Daj nam szansę. Daj nam spróbować. 
-A jak będziesz chciał odejść, to odejdziesz. Dobrze? 
-Ale jak będę chciał się zestarzeć z tobą, to mi pozwolisz, dobrze? - kiwnęła głową. - Kocham cię. 

28.04.2015 r. Bielsko Biała
Pakował się szybko po treningu. Chciał, jak najszybciej znaleźć się przy Michalinie. Wychodził z hali, gdy zauważył stojącego przy jego samochodzie Piotrka. Oparty o maskę, wpatrywał się w chłopaka. Podszedł do niego i stanął obok niego. 
-Ile to trwa? - zapytał bez ogródek. - Cholera, Przemek co ty wyprawiasz? 
-O co ci chodzi? 
-Ile czasu bawisz się Miśką? 
-Nie bawię się. - Przemek spojrzał na trenera. - Kocham ją. Przecież już  mówiłem. Kocham. Od początku. A jeśli pytasz, co u niej, to dobrze. Poprawia się jej. 
-Nie leć w kulki. Jeśli ją skrzywdzisz, będziesz miał ze mną do czynienia. - spojrzał na chłopaka i zaczął odchodzić. 
-Piotrek! Możesz nie wierzyć, ale ja naprawdę się zmieniłem. Naprawdę chce tylko jej i biorę odpowiedzialność za siebie i za nią. Za nas.
-Moje zdanie znasz. Głowa za głowę. 
-Wiem, co zrobił Kuba. Ja jej tego nie zrobię. 
Michalina miała rację. Nikt nie odbierze tego związku dobrze. Był facetem, który potrzebował rozrywek. Nie liczył się nigdy ze zdaniem innych. Ranił ich. Robił tak, żeby jemu było dobrze. Nie patrzył na innych. Ich uczucia nie były ważne. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Prawda była jednak po środku. Po śmieci Ani nauczył się, że ludzie ranią. Zwłaszcza tych, których kochają. Bo mają pewność, że są i będą. Że cokolwiek by się nie stało ludzie cierpią. Więc przestał czuć. Czuł tylko żal i złość. Odgrodził się od ludzi, bo tak czuł się bezpiecznie. Nie stali ludzie w jego życiu dawali mu poczucie pewności. A ona była krucha. Delikatna. Miała w sobie siłę, jaką wielu z nich mogło jej pozazdrościć. Pojawiła się w życiu takiego dupka jak on i wiedział, że nie miał prawa jej zatrzymywać. Nie marzył jednak o niczym innym. Był zagubionym małym chłopcem, który szukał nadzieję. I ją znalazł, przy niej. Przy tym szpitalnym łóżku, gdy nie wystraszał się choroby. Gdy wiedział, że przy jej boku nie musi już niczego się bać i niczego udawać. Znów był sobą. Tym samym pogodnym radosnym chłopcem, który uwielbiał towarzystwo ludzi. Który lubił się bawić, ale zawsze wracał do tej jednej. Znów czuł się, jakby miał osiemnaście lat. Znów wiedział, że jest dobry. Że poradzi sobie ze swoimi lękami i słabościami. Bo ona była jego siłą. Ranił, ale nigdy już nie pozwoli skrzywdzić jej. Jeśli złamie obietnice, sam ze sobą skończy. Trzeciej nadziei nie będzie. On Przemysław Czauderna kochał i nie bał się o tym mówić. 


*******
Co by nie było, to jest.
Cóż mogę powiedzieć. Czy ktoś tu jeszcze jest? Czy ktoś to jeszcze czyta?
Buziaki. Do następnego. Mam nadzieję, że będzie szybciej.



poniedziałek, 4 kwietnia 2016

11. "Nawet nie wiesz jak cię kochałam" krzyczy mu na pół ulicy "omal z miłości nie oszalałam lecz trzymałam wszystko w tajemnicy"

20.04.2015.Bielsko Biała
Każdy kolejny dzień zaczynała podobnie. Zmieniało się tylko miejsce docelowe. Już zapomniała, jak było przed nim. Jak mogła normalnie funkcjonować bez jego rad i przyjaźni z Kamilem. Czasem zastanawiała się, kto jest kim. Byli nierozłączni.  Dawno tyle radości nie sprawiało jej gotowanie zwykłego obiadu, jak teraz. Stała i kroiła warzywa na sałatkę, a życie toczyło się dalej, miało swój ciąg dalszy.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że moi rodzice wpadną dzisiaj na obiad. - rzucił tak, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. A w niej się aż zagotowało. Nóż wypadł jej z ręki, kalecząc palec. -Jezu, czy ty zawsze musisz sobie coś zrobić. Nie mogłabym chociaż raz wyjść cało. - młody chłopak zaśmiał się.
-Serio. Bardzo śmieszne. - wyrwała swoją dłoń z jego. - Fajnie, że uprzedziłeś mnie wcześniej. Przecież zawsze mogłeś mi powiedzieć, kiedy otwierałabym drzwi.
-Oj jak ja uwielbiam, jak się złościsz. Tak słodko marszczysz wtedy nosek. - zbliżył się do niej i pocałował delikatnie w usta. - Przecież cię nie zjedzą.
-Jeszcze mnie popamiętasz. - wymierzyła palec w jego klatkę piersiową. - A jak z tobą skończę, nie będziesz się już do niczego nadawać. -aż podskoczyła na dźwięk dzwonka do drzwi.
-No wiesz, takie groźby, gdy teściowa stoi za drzwiami. Nie ładnie, nie ładnie pani Czauderna. - stanął przed nią jeszcze bliżej.

Siedziała w salonie i słuchała opowieści o małym Przemku. Znała każdy kompromitujący szczegół z jego dotychczasowego życia. Im dłużej słuchała jego matki, tym miała większą pewność, że ten facet będzie w przyszłości wspaniałym ojcem i mężem. Ale nie jej.
-Mamo, jeśli jeszcze coś powiesz, Michasia ucieknie na drugi koniec świata i nici z tych pięknych i mądrych wnuków. - usłyszała wesołego Przemka. Ścisnął jej dłoń i już wiedziała, że zdała egzamin. Jego, ale jeszcze nie swój. - Więc jeśli nie chcesz zajmować się moim kotem, lepiej powiedz, co słychać u dziadków.
-Przecież nic takiego nie mówię. - oburzyła się kobieta. - Michalino?
-Oczywiście. - uśmiechnęła się ciepło do kobiety. - Przemek nigdy by się tym nie pochwalił. A jeśli faktycznie miałabym mieć coś wspólnego z tymi pani wnukami, przynajmniej wiem, w co się pakuje. - wszyscy wybuchli śmiechem, wszyscy z wyjątkiem obrażonego libero.
-No wiesz! Ja mam najlepsze geny i wszystko co najlepsze.
-Żebyś ty jeszcze miał tą skromność, to już w ogóle byłbyś ideałem. - Odezwał się milczący do tej pory ojciec chłopaka. -Mam nadzieję Misiu, że jakoś idzie z nim wytrzymać i w najbliższym czasie odwiedzicie nas ponownie
-Oczywiście, że wpadniemy. Ale najpierw pochowam wszystkie albumy z tego czasu – chłopak jak zwykle musiał mieć ostatnie zdanie. -Nasłuchałaś się już wystarczająco, nie musisz mnie jeszcze takiego oglądać.
-Oj Malutki, Malutki, oczywiście, że muszę, a co ja będę potem tym twoim kotom opowiadać- przybliżyła się do chłopaka i szepnęła mu do ucha – Każdy ma jakieś nagie zdjęcie, Przemusiu.

-Bardzo dziękujemy za odwiedziny – uśmiechnęła się do rodziców chłopaka i zamknęła za nimi drzwi.
-Nagie zdjęcie?- usłyszałaś głos Przemka koło swojego ucha. - Takie rzeczy w obecności moich rodziców? - poczuła jego oddech na swojej szyi. - Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. - zaśmiała się.
-Ja ci dopiero pokaże, jaka ze mnie niegrzeczna dziewczynka. - przygryzła jego lewy płatek ucha. Poczuła, jak przyspiesza mu oddech. - Teraz ładnie zrobisz mi gorącą kąpiel, a potem posprzątasz po kolacji. - uśmiechnęła się i powędrowała w stronę łazienki. - Radzę ci się Czauderna pospieszyć, bo nagrody możesz się w takim tempie nie doczekać. 

25.04.2015. Bielsko Biała
Obudził się pierwszy. Michalina jeszcze spała. Złożył czuły pocałunek na jej czole i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Podśpiewywał sobie pod nosem. Wstawiając wodę na kawę, wziął Maję i wyszli na spacer. Wiosna tego roku była wyjątkowo pogodna. Może to jego wewnętrzny stan sprawiał, że znów zachwycał się każdą małą rzeczą. Puścił psa w parku i siadł na najbliższej ławce. Przymknął oczy, a promienie słońca oświetlały jego twarz. Usłyszał znajomy dźwięk telefonu. Parę dni temu Michalina uparła się, na ustawienie jej piosenki. Popatrzył na wyświetlacz. Miśka. 
-Hej, będziemy za pięć minut. - uśmiechnął się do słuchawki. -Śniadanie na stole. 
-Przemuś, nie mogę się podnieść. - jej głos był słaby. - Upadłam w łazience i nie czuje nóg. 
-Zaraz będę. - zawołał Maję i biegiem wrócił do mieszkania. Odnalazł ją siedząca na zimnych płytkach w łazience. Płakała. - Hej, co jest? Uderzyłaś się gdzieś?
-Zaraz będzie tu pogotowie. - zmusiła by na nią spojrzał. - Spakuj mnie. Zostanę trochę w szpitalu. 
-Ale. -położyła mu palec na ustach. 
-Poczekasz na przyjazd pogotowania, ok. - powiedziała spokojnie. - Potem zadzwonisz do Karola i oddasz mu Maję. Nie pytaj o nic, Przemek. Dlatego pewnego dnia i tak byś odszedł. Po co ci kaleka w domu? Miałeś zostać i żyć, jak przede mną. Ale nie powtórzymy tego, co było z Anią. Nie zniosłabym innej w twoim życiu. Znikniesz i będziemy żyli, tak jak dawniej. Zapomnisz. Zapomnisz, tak jak zapomniał Jakub. 

Siedział przed jej salą i czekał na lekarza. Obok niego siedział spokojny Kamil. Siedział tak, jak gdyby nic się nie stało. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Co takiego stało się Michalinie? Jeszcze wczoraj biegała za Mają po parku. Widząc lekarza zerwali się ze swoich miejsc. 
-Czy to normalne, żeby tak szybko dostała kolejnego rzutu? - Kamil nie czekając na diagnozę lekarza, zadał pytanie, które rozwiewało wszelkie wątpliwości Przemka. 
-Tak. Między rzutami występują różne przerwy. - spojrzał chłodno na nich. - Pani Michalina jest młoda, silna. Tym razem to było raczej ostrzeżenie, niż poważny rzut. 
-Ostatnio miała bardzo silny. 
-Może mi ktoś powiedzieć, co tu do cholery się dzieje? - Przemek miał dość. 
-Chodź, tam jest bar. Powiem ci, co wiem. Resztę będzie ci musiała powiedzieć ona. - Kamil chwycił przyjaciela za ramie. 
- Dowiedziałem się w Sylwestra. Nie odbierała, więc pojechaliśmy do niej z Piotrkiem. Była sama, po porannym rzucie. Leżała na podłoże we własnych. No nie ważne. - podrapał się po głowie. - Nie chciała ze mną rozmawiać. Nie powiedziała wiele. Rzuciła tylko hasłem SM i domyśl się człowieku. Nie wstawała z łóżka dwa tygodnie. Sprawdziłem wszystko. Czytałem, co tylko wpadło mi w ręce. Wpisujesz SM i nie wiele ci wyskakuje. Michalina cierpi na stwardnienie rozsiane... - zawiesił głos i spojrzał na bladego Przemka. - Też nie mogłem uwierzyć. Przecież ona jest taka młoda, a ta choroba... Ta choroba dotyka starych. Odbiera im sprawność, a Miśka zawsze tryska humorem. Myślałem, że żartuje, ale jej brat powiedział mi wszystko. Wszytko, rozumiesz. 
-Dlaczego mi nie powiedziała?
-Bo kiedyś ktoś już ją zostawił, gdy dowiedział się o chorobie. Mieli brać ślub, a potem zniknął. W święta... Przemek, jej zależy. 
-Skąd...
-To, że żyła dniem dzisiejszym, to że tak radośnie brała życie tylko pomagało jej znieść chorobę. A przy tobie rozkwitła jeszcze bardziej. Nie powiem, żebym był zachwycony, ale ona działa na ciebie kojąco. Kiedy się do ciebie wprowadziła, byłem już pewny. Bała się tylko tego momentu. Nigdy nie powiedziała wprost, ale się bała. Po prostu. 
-Kocham ją. I nawet jeśli kiedyś będę musiał ją przewijać, nie zostawię jej, przywróciła mnie do życia. 
-A ty ją. Dzięki tobie uwierzyła, że miłość jednak istnieje. Jeśli ją zawiedziesz, będę pierwszy, który ci przywali. Dlatego dobrze się zastanów, zanim powiesz jej to, co powiedziałeś mnie. 

*******
Tak się zastanawiam, co teraz zrobi Przemek. A właściwie, co zrobiłby stary Przemek. Zostawi Miśkę, czy jednak jego miłość wygra?
Wiosno przybywaj, bo ja muszę pisać, a jakoś mi nie po drodze z kibolami. 

Do następnego ;)
Buziaki. ;)

piątek, 25 marca 2016

10. Ani jednej myśli w głowie. Ani jednej troski w sercu. Ani jednej drzazgi w mózgu.

09.04.2015 r. Bielsko Biała
Podniósł leniwie powieki. Uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął dziewczynę bliżej siebie. Natarczywy dzwonek do drzwi odzywał się, co chwilę, nie pozwalając na dalszy odpoczynek.
-Idź otwórz - Miśka nie otwierając oczu zwróciła się do chłopaka - Może to coś ważnego.
-Niech myślą, że nas nie ma. - ucałował jej czoło. 
-Przemek, przecież ktoś musi być. To może być podejrzane. - usiadła patrząc karcąco na swojego mężczyznę. Lubiła, tak o nim myśleć. - Ja wstanę. 
Patrzył z zachwytem w oczach, jak poprawia włosy i szuka bluzy. Nie znajdując jednak niczego, powolnym krokiem zmierza ku drzwiom. Przymknął oczy i szczelnie otulił się kołdrą. Nie miał zamiaru zdradzać swojej obecności. 
-No wreszcie, już myślałem, że cię ufo porwało. - wesoły głos Grześka zwiastował koniec spokoju. - Kawę to wy macie, dzieci?
-Mamy. - odpowiedziała ziewając. - A wy, co tak z rana urządzacie sobie odwiedziny? - zapytała nastawiając wodę i szykując kubki. 
-No pomyśleliśmy sobie. - spojrzał na kolegów - Że pewnie nudzi ci się samej w tym wielkim mieszkaniu. Więc korzystając, że masz nas pod rękę, przyszliśmy ci potowarzyszyć. - uśmiechnął się dumnie i puścił dziewczynie oczko. 
-A śniadanie szanowni panowie jedli? - zapytała kręcąc głową. Odpowiedzieli jej tylko uśmiechami od ucha do ucha. - Tak myślałam. - zaśmiała się. - To co panowie by sobie zjedli? Szef kuchni serwuje jajeczniczkę z pomidorami i szczypiorkiem albo ulubione danie nieobecnego gospodarza owsiankę z żurawinką i banankiem. 
-Tosty z dużą ilością jajek i ketchupu. - odrzekł milczący do tej pory Kamil. - Ewentualnie może być tatar z frytkami - uśmiechnął się do dziewczyny. 
-Ty, nie przesadzaj. Michaśka się jeszcze zdenerwuje i nie zjemy nic. - Michał spojrzał groźnie na kolegę z drużyny. - A ja jestem taaaaki głodny. 
Michalina pokręciła tylko głową. Postawiła przed chłopakami kubki z parującą cieczą i zabrała się za śniadanie. Miała wreszcie swoje miejsce na ziemi. Swojego mężczyznę, przyjaciół, wewnętrzny spokój. 
-Michaśka? A to nie jest przypadkiem koszulka Przemusia? - Grzesiu zjawił się przy dziewczynie. - Malinka na szyi. Czy ty chcesz nam coś powiedzie? - zapytał stając w lekkim rozkroku z rękami na biodrach. 
-A tak. - złapała się za głowę. - Zapomniałam wam powiedzieć, że dorabiam sobie na ulicy. - popukała się w czoło. - Jakbyś nie pamiętał, twoją koszulkę też posiadam, a to to uczulenie na maliny. 
-Aaaa. - Grzesiek odetchnął z ulgą. - A ja myślałem, że nas zdradzasz z tymi drugimi. 

Wracali z treningu piechotą. Przemek uparł się, że musi jej pokazać coś, o czym wiedzieli tylko nieliczni. Wiedziała, że chciał z nią porozmawiać. Obawiała się tej rozmowy. W jej rozumieniu, dobrze było tak, jak teraz. Też zbędnych obietnic, analiz. Tu i teraz. Gdy dowiedzą się chłopcy, wszystko wywróci się do góry nogami. Kiedyś i tak się dowiedzą, ale teraz nie była na to gotowa. Już raz zaufała mężczyźnie. Miał być tym jednym na zawsze. 
-Przemuś, a może po prostu niech jest, jak jest? - zapytała chwytając chłopaka za rękę. - Wiesz, co będzie, jeśli wszyscy się dowiedzą. 
-Ale ja mam dość śliniącego się do ciebie Grześka i patrzącego na każdy mój ruch Kamila. - odpowiedział, przyciągając dziewczynę bliżej. 
-Dopiero będzie patrzył ci na ręce. 
-Jesteś moja i chce, żeby wiedzieli o tym wszyscy. 
-Dobrze. Więc im powiedzmy. Jak przeżyjesz moich rodziców, Grzesiek nie będzie ci straszny. - uśmiechnęła się i spojrzała na chłopaka. 
-Twoi rodzice? - stanął w miejscu z malującym się w oczach przerażeniem. 
-Przecież jestem twoja, tak? A zgodę moich rodziców masz? 
-Ale to twoi rodzice. - patrzył na nią wzrokiem małego chłopca. 
-Kochanie, przecież i tak kiedyś będziesz ich błagać o moją rękę. - dotknęła policzka chłopaka. - Dobrałeś się do mojego wiana, więc musisz teraz się ze mną ożenić. Więc nie chce cię straszyć, ale o ile mój ojciec cię nie zgładzi, to chłopców też przeżyjesz. - widząc minę Przemka wybuchła śmiechem. - Żartuje przecież. Polubią cię. 
-Chcesz, żebym na zawał zszedł? - zapytał, głęboko oddychając. - Nie strasz. 
-To jak? Mówimy im? 
-Nie. Jeszcze chce pożyć, tak na wszelki wypadek, tylko mówię. 

Patrzyła na śpiące oblicze miasta. Kilka miesięcy temu przyjechała tu z wyraźnego powodu. Miała przywrócić Przemka do życia. Nie dostała tego zadania wprost. Ba, sama zgłosiła się na ochotnika. Teraz był jej. Z każdym kolejnym dniem, kochała go coraz bardziej i wiedziała, że w dniu, w którym zniknie z jej życia, będzie jej ostatnim. Kiedy odszedł Jakub, nie płakała. Zamknęła się w swoim pokoju i patrzyła na wiszącą w szafie suknie ślubną. Nie miała żalu, choć rozrywało się jej serce. Teraz wiedziała, że ich ostatni dzień, będzie końcem jej świata. Zamiast uleczyć jego, uleczyła siebie. Zamiast zmienić jego, zmieniła siebie. Kochała go i dlatego wiedziała, że on kocha ją. Ale miłość w ich przypadku nie wystarczy. 

********
Hejo!
Żeby nie zanudzać i nie przeciągać. Jak widzicie mają się dobrze i to powinno wystarczyć.
Moje drogie z okazji zbliżających się świąt, chciałabym Wam życzyć spokoju i radości. Odpocznijcie sobie, pobądźcie z najbliższymi. Mokrego dyngusa i wypasionego Zajączka.
W wolnej chwili zapraszam na Wojciecha i Nikolaya, gdzie znajdziecie coś nowego.
W odpowiedniej zakładce znajdziecie odpowiedzi na pytania zadane przez Sylvia S., chętnych zapraszam :)
Kochani i dbajcie o siebie. Badajcie się przy każdej możliwej okazji. Zdrowie jest najważniejsze. Kolejny raz los mi to uświadomił.
Stjup ten dla Ciebie. Obyś tak, gdzie teraz jesteś, był szczęśliwy. Niech muzyka już zawsze gra w twoim serduchu. A ze mną zostaną te minięcia na pokręconych stadionowych korytarzach. Na tamtą imprezę i ja się wybieram. Do miłego! 

niedziela, 20 marca 2016

9. Pojawiłaś się, by skrócić wieczną podróż. Pozwoliłaś wyhamować mym marzeniom. Wykreślając przeszłość nocy świtem wspólnych chwil, poskromiłaś najdrobniejszy głupi żart i flirt.

15.03.2015r. Bielsko Biała
Była niedziela, a on zamiast pójść z chłopakami na piwo wracał do domu. Wracał do niej. Wybaczyła mu wszystko. Każde kłamstwa, każdy błąd popełniony w przeszłości. Była. Każda podbita piłka była jego udziałem, każda wygrana akcja miała swój początek w jego obronie. Na boisku był nie do przeskoczenia. Znów grał. Znów kochał to robić. Tak, jak kochał dziewczynę, która czekała na niego przed halą, ubrana w koszulkę z jego nazwiskiem. 
-Ej zwolnij. - Kamil chwycił przyjaciela pod ramię. - Wychodzimy, a ty nie idziesz z nimi? Chory jesteś? Wyrywasz panienki przed meczem, czy jak?
-Zmęczony jestem. -odparł i chwytając kurtkę wyszedł z szatni. Stała oparta o ścianę i zawzięcie rozmawiała z Piotrkiem. 
-Dlatego uważam, że tak będzie lepiej. Michaśka, twój ojciec mnie zabije, jeśli jeszcze raz. 
-Dlatego ci mówię, że tak jest ok. - przerwała mu. - I tak większość czasu spędzałam tutaj. A tak dokładam się Przemkowi do czynszu i sprzątam po jego panienkach. - uśmiechnęła się do chłopaka. -A on odstrasza każdego, który tylko próbuje wsadzić mi rękę pod sukienkę. -Idziesz z nimi? Kamil robi imprezę, czy coś. -zapytała Przemka.
-Z tobą wszędzie. - chwycił dziewczynę w pasie. - Tylko grzecznie mi, jak ja będę zajmował się sobą. Trójkąt to przyjemność, ale czworokąt to już tłok. 
-Zboczeniec - trzepnęła go delikatnie w ramię, śmiejąc się przy tym wesoło. 
-Oczy wam się świecą. - Piotr spojrzał na dwójkę i intensywnie myślał. - Wy coś przed nami ukrywacie!
-Jego kochankę pod łóżkiem, mojego mafioso w piwnicy -uśmiechnęła się do Piotrka - I dwójkę dzieci z mojego pierwszego małżeństwa z Kadziewiczem. On się jeszcze oficjalnie niczego nie dorobił. -Przemek zaśmiał się głośno. - Ej, a my mamy w ogóle piwnicę?
-Tak, przecież tam trzymasz resztki, tych panienek, które jemy na obiad, zapomniałaś? Koniec z ozorkami! Źle na pamięć ci wpływają.
-Tylko nie ozorki! - pisnęła. - Lepiej już zabierz mi paluszki. 
-Wy jesteście nienormalni! Ja z wami nie siedzę! - odrzekł przechodzący obok nich Michał. -Ja jeszcze potrzebuje mój ozorek. 

-Zatańcz ze mną - siedzieli w klubie od dłuższej chwili. A Przemek wciąż próbował namówić ją na taniec.
-Nie tańczę. Nie umiem - odpowiedziała, popijając sok. 
-Ze mną musisz. - zbliżył się. - Albo śpię z Mają na kanapie. 
-To jest szantaż - wstała. - Ale za to skuteczny. 
Bujali się w rytm spokojnej melodii. Położył jej ręce na talii, a ona objęła go w karku. Było im tak dobrze, tak spokojnie. Jakby znali się całe życie. 
-Spędź ze mną święta. -wyszeptał jej do ucha. -Tylko te święta. 

05.04.2015, Bielsko Biała
Obudziła się zdecydowanie w nie swoim łóżku. Chwilę zajęło jej uświadomienie sobie, że Przemek wręcz siłą wymógł na niej, spędzenie świąt z jego rodziną. Wiosna tego roku była wyjątkowo ciepła i piękna. Świat przygotowywał się na nadejście słonecznych dni. Spojrzała na człowieka śpiącego obok niej. Był taki spokojny i opanowany. Niewinny. Jak nie on. Nie jej Przemuś. Człowiek, który wpływał na nią kojąco. Znowu czuła, że ma rodzinę. Ma kogoś, na kim mogła polegać. Kogoś, kto stanął by za nią, nawet wtedy, gdyby popełniła największą zbrodnię tego świata.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytał zachrypniętym głosem, takim jakim najbardziej lubiła.
-Wiesz, że to moje pierwsze prawdziwe święta od bardzo dawna. -odpowiedziała cicho, spoglądając przez okno.
-Wiem, ale nie ostatnie. Od teraz każde będą tak wyglądały.
-Nie obiecuj, Przemek. Nie można zaplanować przyszłości. - Michalina spojrzała na chłopaka. - Bardzo bym chciała, żeby tak było. Ale nie zawsze ma się to, czego się pragnie.
-Ja chce tylko ciebie, więc nie ma innej opcji. 
-Jeszcze pomyślę, że mi się oświadczasz - zaśmiała się. 
-A jeśli tak? - przytrzymał jej twarz, chcąc mieć pewność, że nie odwróci wzroku. 
-Wtedy powiedziałabym ci, że ci współczuje. - przerwała. Ale widząc jego smutne oczy, dodała od razu. - Współczuje ci, że będziesz musiał znosić mnie do końca moich dni. - Przemek pocałował dziewczynę, tak, jak nigdy wcześniej. 
-To dobrze, inaczej siłą musiałbym cię do tego kościoła zaciągnąć. 

Po śniadaniu Przemek wyciągnął dziewczynę na spacer. Lubiła jego rodzinę, ale czasem czuła, że mają jej za złe, że weszła aż tak w jego życie. 
-Jest u nas taki zwyczaj, że ta, która będzie miała największe powodzenie, ta która będzie najbardziej mokra, wyjdzie za mąż w ciągu roku. 
-Przemuś, to dopiero jutro - uśmiechnęła się. 
-Jutro będziemy w drodze na mecz. - Przemek zrobił cwaną minę, - A ja chciałbym, żebyś już zawsze była moja. Więc... - zaczął zbliżać się do dziewczyny. A ta dopiero teraz zorientowała się, że znajdują się nad jeziorem. 
-Przemek, nie zrobisz tego. - zaczęła uciekać, jednak siatkarz  był zdecydowanie szybszy i silniejszy od niej. - Przemuś, ja cię tak ładnie proszę. Przemusiu, nie zrobisz tego swojej Miśce, prawda?
-Owszem zrobię. - po czym wrzucił dziewczynę do wody. Słyszała, jak się śmieje. W pewnym momencie, zniknęła mu z pola widzenia. Niewiele myśląc skoczył za nią. 
Nie odezwał się do niej całą drogę powrotną. Byli cali mokrzy, a do tego wkurzony Przemek. Jednak nawet to nie było w stanie popsuć Michalinie dobrego humoru. 
-Przemuś, no. - próbowała kolejny raz. - To tylko taki malutki żar...
-Malutki? Michaśka, ja naprawdę myślałem, że się topisz.
-To nie trzeba było mnie wkurzać. - odgryzła mu się. - Przemek no. - zaśmiała się. - Nigdy nie byłam szczęśliwsza, wiesz? Dałeś mi wszystko. - pocałowała go. - Strasznie cię lubię, wiesz?

******
Hej,
młodzi, piękni, zakochani, A potem żyli długo i szczęśliwie.  Ups, to nie ta bajka.
Na pytania z nominacji odpowiem najpóźniej do środy.
Ściskam. 

piątek, 11 marca 2016

8. Napisz od serca do mnie list Lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy W szufladzie zamknij go na klucz Niech czeka wciąż lepszych dni

05.02.2015r. Kraków
Wracała ze spaceru z psami, gdy pod blokiem zauważyła samochód Przemka. Nie spodziewała się go tutaj. Po tamtym poniedziałku coś w niej pękło. Za każdym razem, gdy o nim myślała, ciepło rozlewało się w jej wnętrzu. Nie mogła pozwolić sobie na to uczucie, jeszcze nie. Wpuszczając Maję do mieszkania usłyszała śmiech jej mężczyzn. Rozmawiali o zbliżającej się lidze. Stanęła w progu kuchni i obserwowała, jak Przemek tłumaczy jej bratu zasady jakiegoś turnieju. nie zauważyli jej. Był taki naturalny w tym wszystkim. Ani troszkę nie przypominał chłopaka, którego poznała kilka miesięcy temu. 
-Nie chciałabym przeszkadzać, ale zdaje się, że ty drogi starszy bracie, musisz już wychodzić do pracy - uśmiechnęła się i wpuściła Maję do kuchni, a ta od razu wskoczyła Przemkowi na kolana. 
-Ja tylko zabawiam twojego gościa - odparł i odstawił kubek do zmywarki. - Dlaczego ona tak nie reaguje na mnie?
-Bo woli niegrzecznych chłopców, jak jej pani - Miśka puściła oko Przemkowi. 
-Nie przeszkadzam już. - zaczął zbierać swoje rzeczy. - Ale pamiętajcie, nie chciałbym jeszcze zostać wujkiem. Pa. 
-Co ty tu robisz? - zapytała całując chłopaka. 
-Stęskniłem się za Mają. - odparł i pogłaskał psa. - Nie mogę wytrzymać, gdy nie mam cię w pobliżu. Musiałem cię zobaczyć, choć na moment.

-Więc łączy nas jeszcze jedno. - odparł trzymając ją w swoich ramionach. - Tak, jak ja uwielbiasz Stare Dobre Małżeństwo. -pokiwała głową.
-A znasz to? - zapytała siadając po turecku odziana jedynie w jego koszulę. - "Napisz od serca do mnie list  Lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy  W szufladzie zamknij go na klucz  Niech czeka wciąż lepszych dni" - zaśpiewała.
-Znam i wiem, co jest od tego lepsze - uniósł brew i zaśmiał się pod nosem.
-Co ty ze mną robisz? - zapytała cicho i złożyła pocałunek na jego ustach.
-Zamieszkaj ze mną. - spojrzał jej w oczy. - To na ciebie czekałem całe moje życie. Dla ciebie i tylko dla ciebie mogę się zmienić. Mogę z tym skończyć, Miśka.
-Nie wiesz, co mówisz. - wstała i podeszła do okna. - Nie znamy się. Ja mam tu pracę, ty masz te swoje stare zwyczaje.
-Nie proponuje ci ślubu. -objął ją w talii. - Jeśli chcesz, ja mogę zamieszkać tutaj i codziennie do ciebie wracać.
-Oszalałeś.
-Nie. Odnalazłem sens swojego istnienia. - odwrócił ją twarzą do siebie. - Nie wiem, kto zranił ciebie, ale wiem, kogo ja zraniłem.
-Na co umarła Ania? - zapytała cicho. - Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić.
-Zrobię nam kawy, a potem wszystko ci opowiem.

-Mieliśmy po siedemnaście lat, gdy się poznaliśmy. Chodziliśmy do jednej szkoły. Była w klasie równoległej do mojej. Spotkaliśmy się, gdzieś na imprezie i tak zostaliśmy razem. Moi rodzice bardzo ją lubili, a ja dzięki niej miałem motywacje, żeby grać. Po maturze zamieszkaliśmy razem. A mi przestała wystarczać. Zacząłem ją zdradzać. Panienki na jedną noc, każdej nocy inna. Nigdy ta sama dwa razy. Ale zawsze do niej wracałem. Aż do tamtego razu. Wybaczała. Wiedziała i akceptowała mnie takim, jakim byłem. Tamta znalazła się w moim łóżku, w moim mieszkaniu. W pościeli, w której poprzedniej nocy... Wyszła. Rozumiesz? Po prostu wyszła z mieszkania. Rano zadzwonili z policji. Pijana wjechała pod tira. Zmarła na miejscu. Zabiłem ją. Zabiłem jedyną kobietę, którą kiedykolwiek kochałem. Resztę już znasz. - popatrzył na Michalinę zapłakanymi oczami. A ta podeszła tylko i mocno tuliła go do siebie.
-Ciiiii. To nie twoja wina. -z każdym jego kolejnym słowem pękało jej serce. - Przemuś.
-Będzie lepiej jeśli już pójdę.
-Nigdzie dzisiaj nie pójdziesz. - spojrzała na niego. - Zostaniesz ze mną. A jutro pomożesz mi się spakować. Przecież już ci mówiłam, że będę ostatnia.

*******
Witajcie,
teraz wiecie już wszystko. U mnie chyba nie może być normalnie. No nie może.
Do następnego ;) 




niedziela, 6 marca 2016

7. Jest tyle czułości W twych gestach - urocza Że z każdej naszej chwili Musi coś pozostać

02.02.2015r. Bielsko Biała
Stawiała powolne kroki. Zmierzała na halę. Nie była tu od tamtego czasu. Powoli jej życie wracało do normalności. Wszystko prócz ludzi, kręcących się po jej mieszkaniu. Rodzice i  Tymoteusz nie mogli opuścić jej oazy. Nawet Karol pomieszkiwał u kolegi. Atmosfery dawno nie była taka napięta. 
-Michaśka! - Grzesiu pędził w jej stronę - Wiedziałem, że nas nie opuścisz! Mówiłem tym niedowiarkom jednym, że jeszcze do nas wrócisz. Musiałaś przecież do mnie wrócić. 
-Grzesiu, przecież wiesz, że ja zawsze do was wrócę. - uśmiechnęła się. 
-To dobrze, bo nawet Przemek nie ma ochoty się nad nami znęcać. - powiedział cicho, jakby bał się, że młodszy kolega może go usłyszeć. 
-Dobrze znowu z wami być. 

Przeglądała zdjęcia z treningu, gdy dosiadł się do niej Przemek. Nie odezwał się jednak i ona również nie miała zamiaru pierwsza zabierać głosu. Patrzył, jak wybiera idealne ujęcia, jak skupia się na każdym zdjęciu.
-To dziwne, że jeszcze nie zaproponowali ci pracy na stałe - odezwał się po kilku dobrych minutach. -Jednocześnie mogłabyś robić za fotografa, psychologa i trenera.
-Zaproponowali. Ale ja już mam pracę i nie mam zamiaru z niej rezygnować. Jestem wolnym strzelcem, więc bez problemu wszystko godzę. - odpowiedziała nie patrząc na chłopaka.
-Przepraszam. Nie chciałem wtedy tego powiedzieć. -skruszony bawił się swoimi palcami. -Ja po prostu nie zawsze potrafię się zamknąć, kiedy trzeba.
-I to w tobie lubię najbardziej. - uśmiechnęła się. - Jesteś typowym niegrzecznym chłopcem, na widok którego ślinią się dziewczyny, a jednocześnie nie ma lojalniejszego i bardziej oddanego przyjaciela. Jesteś świetnym wujkiem. Każda marzy o takim facecie. Ja też powiedziałam wtedy za dużo.
-A ty?
-Co ja? - zapytała patrząc w jego oczy
-Ty nie marzysz?
-Ja nie mam czasu by marzyć - wstała i zaczęła zbierać swój sprzęt. - Mam o troje ludzi za dużo w domu, potrzebuje noclegu.
-Będę grzeczny, jeśli masz ochotę na przeprosinowy seans przed telewizorem. -uśmiechnął się tak, jak uśmiechał się tylko do niej.
-Nie musisz być grzeczny. - spojrzała na niego. - Nie mam ochoty na grzecznego Przemka.

Kroiła warzywa, gdy w tym czasie Przemek gotował makaron. Upiła łyk białego wina. Był opanowany. Każdy na jego miejscu już by skorzystał z zaproszenia, które dostał popołudniu. Ale nie on. Nie mogła go rozgryźć. Sprawiał wrażenie pewnego siebie. Wszystko to, co robił, robił z zadziwiającą łatwością. Tak, jakby był stworzony do przebywania w kuchni.
-Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zapytał kładąc przed nią talerz pachnącego makaronu.
-Głodna jestem - odparła i zarumieniona spuściła głowę.
-To mogłabyś szybciej kroić te warzy - nie dane było mu skończyć, pocałowała go. Zaskoczony zaczął oddawać pocałunki. Gdy jednak chwyciła brzeg jego koszulki, zaprotestował. - Wystygnie.
-Trudno. -rozpinając suwak sukienki swoje kroki zaczęła kierować w stronę jego sypialni. - Idziesz? Czy sama mam się sobą zająć? -nie trzeba było mu dwa razy powtarzać.

-Jesteś piękna - szeptał pozbywając jej bielizny. Wiła się pod jego dotykiem, oddając mu jeszcze więcej. Pasowali do siebie idealnie. Tak, jakby byli dla siebie stworzeni. Tak, jakby to właśnie na siebie czekali całe życie. Będąc w niej patrzył jej głęboko w oczy. Jej dłonie ściskające liliową kołdrę. Jej nogi oplatające go w pasie pogłębiające jego ruchy. Jego dłonie na jej piersiach. Uśmiechnął się. Wyglądała jak anioł. Jego anioł. Opadł na nią, a ona tuląc go do swojej piersi, szeptała jego imię. Była jego, tak jak on pierwszy raz w życiu był czyjś. Był jej.
Leżąc później w jego ramionach, uśmiechnęła się do siebie. Nie mogła się przyzwyczaić. Tylko ona wiedziała, jak bardzo nie może się przyzwyczaić.
-Tylko niech ci nie przyjdzie ci się ode mnie uzależnić. -wyszeptała i zasnęła wtulona w jego ramionach.

*******
Hej,
ja mówiłam, że on nie jest taki zły. Jak chce potrafi być czarujący. :)
Tylko gdzie ja dla siebie znajdę takiego?
Buziaki ;)