piątek, 25 marca 2016

10. Ani jednej myśli w głowie. Ani jednej troski w sercu. Ani jednej drzazgi w mózgu.

09.04.2015 r. Bielsko Biała
Podniósł leniwie powieki. Uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął dziewczynę bliżej siebie. Natarczywy dzwonek do drzwi odzywał się, co chwilę, nie pozwalając na dalszy odpoczynek.
-Idź otwórz - Miśka nie otwierając oczu zwróciła się do chłopaka - Może to coś ważnego.
-Niech myślą, że nas nie ma. - ucałował jej czoło. 
-Przemek, przecież ktoś musi być. To może być podejrzane. - usiadła patrząc karcąco na swojego mężczyznę. Lubiła, tak o nim myśleć. - Ja wstanę. 
Patrzył z zachwytem w oczach, jak poprawia włosy i szuka bluzy. Nie znajdując jednak niczego, powolnym krokiem zmierza ku drzwiom. Przymknął oczy i szczelnie otulił się kołdrą. Nie miał zamiaru zdradzać swojej obecności. 
-No wreszcie, już myślałem, że cię ufo porwało. - wesoły głos Grześka zwiastował koniec spokoju. - Kawę to wy macie, dzieci?
-Mamy. - odpowiedziała ziewając. - A wy, co tak z rana urządzacie sobie odwiedziny? - zapytała nastawiając wodę i szykując kubki. 
-No pomyśleliśmy sobie. - spojrzał na kolegów - Że pewnie nudzi ci się samej w tym wielkim mieszkaniu. Więc korzystając, że masz nas pod rękę, przyszliśmy ci potowarzyszyć. - uśmiechnął się dumnie i puścił dziewczynie oczko. 
-A śniadanie szanowni panowie jedli? - zapytała kręcąc głową. Odpowiedzieli jej tylko uśmiechami od ucha do ucha. - Tak myślałam. - zaśmiała się. - To co panowie by sobie zjedli? Szef kuchni serwuje jajeczniczkę z pomidorami i szczypiorkiem albo ulubione danie nieobecnego gospodarza owsiankę z żurawinką i banankiem. 
-Tosty z dużą ilością jajek i ketchupu. - odrzekł milczący do tej pory Kamil. - Ewentualnie może być tatar z frytkami - uśmiechnął się do dziewczyny. 
-Ty, nie przesadzaj. Michaśka się jeszcze zdenerwuje i nie zjemy nic. - Michał spojrzał groźnie na kolegę z drużyny. - A ja jestem taaaaki głodny. 
Michalina pokręciła tylko głową. Postawiła przed chłopakami kubki z parującą cieczą i zabrała się za śniadanie. Miała wreszcie swoje miejsce na ziemi. Swojego mężczyznę, przyjaciół, wewnętrzny spokój. 
-Michaśka? A to nie jest przypadkiem koszulka Przemusia? - Grzesiu zjawił się przy dziewczynie. - Malinka na szyi. Czy ty chcesz nam coś powiedzie? - zapytał stając w lekkim rozkroku z rękami na biodrach. 
-A tak. - złapała się za głowę. - Zapomniałam wam powiedzieć, że dorabiam sobie na ulicy. - popukała się w czoło. - Jakbyś nie pamiętał, twoją koszulkę też posiadam, a to to uczulenie na maliny. 
-Aaaa. - Grzesiek odetchnął z ulgą. - A ja myślałem, że nas zdradzasz z tymi drugimi. 

Wracali z treningu piechotą. Przemek uparł się, że musi jej pokazać coś, o czym wiedzieli tylko nieliczni. Wiedziała, że chciał z nią porozmawiać. Obawiała się tej rozmowy. W jej rozumieniu, dobrze było tak, jak teraz. Też zbędnych obietnic, analiz. Tu i teraz. Gdy dowiedzą się chłopcy, wszystko wywróci się do góry nogami. Kiedyś i tak się dowiedzą, ale teraz nie była na to gotowa. Już raz zaufała mężczyźnie. Miał być tym jednym na zawsze. 
-Przemuś, a może po prostu niech jest, jak jest? - zapytała chwytając chłopaka za rękę. - Wiesz, co będzie, jeśli wszyscy się dowiedzą. 
-Ale ja mam dość śliniącego się do ciebie Grześka i patrzącego na każdy mój ruch Kamila. - odpowiedział, przyciągając dziewczynę bliżej. 
-Dopiero będzie patrzył ci na ręce. 
-Jesteś moja i chce, żeby wiedzieli o tym wszyscy. 
-Dobrze. Więc im powiedzmy. Jak przeżyjesz moich rodziców, Grzesiek nie będzie ci straszny. - uśmiechnęła się i spojrzała na chłopaka. 
-Twoi rodzice? - stanął w miejscu z malującym się w oczach przerażeniem. 
-Przecież jestem twoja, tak? A zgodę moich rodziców masz? 
-Ale to twoi rodzice. - patrzył na nią wzrokiem małego chłopca. 
-Kochanie, przecież i tak kiedyś będziesz ich błagać o moją rękę. - dotknęła policzka chłopaka. - Dobrałeś się do mojego wiana, więc musisz teraz się ze mną ożenić. Więc nie chce cię straszyć, ale o ile mój ojciec cię nie zgładzi, to chłopców też przeżyjesz. - widząc minę Przemka wybuchła śmiechem. - Żartuje przecież. Polubią cię. 
-Chcesz, żebym na zawał zszedł? - zapytał, głęboko oddychając. - Nie strasz. 
-To jak? Mówimy im? 
-Nie. Jeszcze chce pożyć, tak na wszelki wypadek, tylko mówię. 

Patrzyła na śpiące oblicze miasta. Kilka miesięcy temu przyjechała tu z wyraźnego powodu. Miała przywrócić Przemka do życia. Nie dostała tego zadania wprost. Ba, sama zgłosiła się na ochotnika. Teraz był jej. Z każdym kolejnym dniem, kochała go coraz bardziej i wiedziała, że w dniu, w którym zniknie z jej życia, będzie jej ostatnim. Kiedy odszedł Jakub, nie płakała. Zamknęła się w swoim pokoju i patrzyła na wiszącą w szafie suknie ślubną. Nie miała żalu, choć rozrywało się jej serce. Teraz wiedziała, że ich ostatni dzień, będzie końcem jej świata. Zamiast uleczyć jego, uleczyła siebie. Zamiast zmienić jego, zmieniła siebie. Kochała go i dlatego wiedziała, że on kocha ją. Ale miłość w ich przypadku nie wystarczy. 

********
Hejo!
Żeby nie zanudzać i nie przeciągać. Jak widzicie mają się dobrze i to powinno wystarczyć.
Moje drogie z okazji zbliżających się świąt, chciałabym Wam życzyć spokoju i radości. Odpocznijcie sobie, pobądźcie z najbliższymi. Mokrego dyngusa i wypasionego Zajączka.
W wolnej chwili zapraszam na Wojciecha i Nikolaya, gdzie znajdziecie coś nowego.
W odpowiedniej zakładce znajdziecie odpowiedzi na pytania zadane przez Sylvia S., chętnych zapraszam :)
Kochani i dbajcie o siebie. Badajcie się przy każdej możliwej okazji. Zdrowie jest najważniejsze. Kolejny raz los mi to uświadomił.
Stjup ten dla Ciebie. Obyś tak, gdzie teraz jesteś, był szczęśliwy. Niech muzyka już zawsze gra w twoim serduchu. A ze mną zostaną te minięcia na pokręconych stadionowych korytarzach. Na tamtą imprezę i ja się wybieram. Do miłego! 

niedziela, 20 marca 2016

9. Pojawiłaś się, by skrócić wieczną podróż. Pozwoliłaś wyhamować mym marzeniom. Wykreślając przeszłość nocy świtem wspólnych chwil, poskromiłaś najdrobniejszy głupi żart i flirt.

15.03.2015r. Bielsko Biała
Była niedziela, a on zamiast pójść z chłopakami na piwo wracał do domu. Wracał do niej. Wybaczyła mu wszystko. Każde kłamstwa, każdy błąd popełniony w przeszłości. Była. Każda podbita piłka była jego udziałem, każda wygrana akcja miała swój początek w jego obronie. Na boisku był nie do przeskoczenia. Znów grał. Znów kochał to robić. Tak, jak kochał dziewczynę, która czekała na niego przed halą, ubrana w koszulkę z jego nazwiskiem. 
-Ej zwolnij. - Kamil chwycił przyjaciela pod ramię. - Wychodzimy, a ty nie idziesz z nimi? Chory jesteś? Wyrywasz panienki przed meczem, czy jak?
-Zmęczony jestem. -odparł i chwytając kurtkę wyszedł z szatni. Stała oparta o ścianę i zawzięcie rozmawiała z Piotrkiem. 
-Dlatego uważam, że tak będzie lepiej. Michaśka, twój ojciec mnie zabije, jeśli jeszcze raz. 
-Dlatego ci mówię, że tak jest ok. - przerwała mu. - I tak większość czasu spędzałam tutaj. A tak dokładam się Przemkowi do czynszu i sprzątam po jego panienkach. - uśmiechnęła się do chłopaka. -A on odstrasza każdego, który tylko próbuje wsadzić mi rękę pod sukienkę. -Idziesz z nimi? Kamil robi imprezę, czy coś. -zapytała Przemka.
-Z tobą wszędzie. - chwycił dziewczynę w pasie. - Tylko grzecznie mi, jak ja będę zajmował się sobą. Trójkąt to przyjemność, ale czworokąt to już tłok. 
-Zboczeniec - trzepnęła go delikatnie w ramię, śmiejąc się przy tym wesoło. 
-Oczy wam się świecą. - Piotr spojrzał na dwójkę i intensywnie myślał. - Wy coś przed nami ukrywacie!
-Jego kochankę pod łóżkiem, mojego mafioso w piwnicy -uśmiechnęła się do Piotrka - I dwójkę dzieci z mojego pierwszego małżeństwa z Kadziewiczem. On się jeszcze oficjalnie niczego nie dorobił. -Przemek zaśmiał się głośno. - Ej, a my mamy w ogóle piwnicę?
-Tak, przecież tam trzymasz resztki, tych panienek, które jemy na obiad, zapomniałaś? Koniec z ozorkami! Źle na pamięć ci wpływają.
-Tylko nie ozorki! - pisnęła. - Lepiej już zabierz mi paluszki. 
-Wy jesteście nienormalni! Ja z wami nie siedzę! - odrzekł przechodzący obok nich Michał. -Ja jeszcze potrzebuje mój ozorek. 

-Zatańcz ze mną - siedzieli w klubie od dłuższej chwili. A Przemek wciąż próbował namówić ją na taniec.
-Nie tańczę. Nie umiem - odpowiedziała, popijając sok. 
-Ze mną musisz. - zbliżył się. - Albo śpię z Mają na kanapie. 
-To jest szantaż - wstała. - Ale za to skuteczny. 
Bujali się w rytm spokojnej melodii. Położył jej ręce na talii, a ona objęła go w karku. Było im tak dobrze, tak spokojnie. Jakby znali się całe życie. 
-Spędź ze mną święta. -wyszeptał jej do ucha. -Tylko te święta. 

05.04.2015, Bielsko Biała
Obudziła się zdecydowanie w nie swoim łóżku. Chwilę zajęło jej uświadomienie sobie, że Przemek wręcz siłą wymógł na niej, spędzenie świąt z jego rodziną. Wiosna tego roku była wyjątkowo ciepła i piękna. Świat przygotowywał się na nadejście słonecznych dni. Spojrzała na człowieka śpiącego obok niej. Był taki spokojny i opanowany. Niewinny. Jak nie on. Nie jej Przemuś. Człowiek, który wpływał na nią kojąco. Znowu czuła, że ma rodzinę. Ma kogoś, na kim mogła polegać. Kogoś, kto stanął by za nią, nawet wtedy, gdyby popełniła największą zbrodnię tego świata.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytał zachrypniętym głosem, takim jakim najbardziej lubiła.
-Wiesz, że to moje pierwsze prawdziwe święta od bardzo dawna. -odpowiedziała cicho, spoglądając przez okno.
-Wiem, ale nie ostatnie. Od teraz każde będą tak wyglądały.
-Nie obiecuj, Przemek. Nie można zaplanować przyszłości. - Michalina spojrzała na chłopaka. - Bardzo bym chciała, żeby tak było. Ale nie zawsze ma się to, czego się pragnie.
-Ja chce tylko ciebie, więc nie ma innej opcji. 
-Jeszcze pomyślę, że mi się oświadczasz - zaśmiała się. 
-A jeśli tak? - przytrzymał jej twarz, chcąc mieć pewność, że nie odwróci wzroku. 
-Wtedy powiedziałabym ci, że ci współczuje. - przerwała. Ale widząc jego smutne oczy, dodała od razu. - Współczuje ci, że będziesz musiał znosić mnie do końca moich dni. - Przemek pocałował dziewczynę, tak, jak nigdy wcześniej. 
-To dobrze, inaczej siłą musiałbym cię do tego kościoła zaciągnąć. 

Po śniadaniu Przemek wyciągnął dziewczynę na spacer. Lubiła jego rodzinę, ale czasem czuła, że mają jej za złe, że weszła aż tak w jego życie. 
-Jest u nas taki zwyczaj, że ta, która będzie miała największe powodzenie, ta która będzie najbardziej mokra, wyjdzie za mąż w ciągu roku. 
-Przemuś, to dopiero jutro - uśmiechnęła się. 
-Jutro będziemy w drodze na mecz. - Przemek zrobił cwaną minę, - A ja chciałbym, żebyś już zawsze była moja. Więc... - zaczął zbliżać się do dziewczyny. A ta dopiero teraz zorientowała się, że znajdują się nad jeziorem. 
-Przemek, nie zrobisz tego. - zaczęła uciekać, jednak siatkarz  był zdecydowanie szybszy i silniejszy od niej. - Przemuś, ja cię tak ładnie proszę. Przemusiu, nie zrobisz tego swojej Miśce, prawda?
-Owszem zrobię. - po czym wrzucił dziewczynę do wody. Słyszała, jak się śmieje. W pewnym momencie, zniknęła mu z pola widzenia. Niewiele myśląc skoczył za nią. 
Nie odezwał się do niej całą drogę powrotną. Byli cali mokrzy, a do tego wkurzony Przemek. Jednak nawet to nie było w stanie popsuć Michalinie dobrego humoru. 
-Przemuś, no. - próbowała kolejny raz. - To tylko taki malutki żar...
-Malutki? Michaśka, ja naprawdę myślałem, że się topisz.
-To nie trzeba było mnie wkurzać. - odgryzła mu się. - Przemek no. - zaśmiała się. - Nigdy nie byłam szczęśliwsza, wiesz? Dałeś mi wszystko. - pocałowała go. - Strasznie cię lubię, wiesz?

******
Hej,
młodzi, piękni, zakochani, A potem żyli długo i szczęśliwie.  Ups, to nie ta bajka.
Na pytania z nominacji odpowiem najpóźniej do środy.
Ściskam. 

piątek, 11 marca 2016

8. Napisz od serca do mnie list Lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy W szufladzie zamknij go na klucz Niech czeka wciąż lepszych dni

05.02.2015r. Kraków
Wracała ze spaceru z psami, gdy pod blokiem zauważyła samochód Przemka. Nie spodziewała się go tutaj. Po tamtym poniedziałku coś w niej pękło. Za każdym razem, gdy o nim myślała, ciepło rozlewało się w jej wnętrzu. Nie mogła pozwolić sobie na to uczucie, jeszcze nie. Wpuszczając Maję do mieszkania usłyszała śmiech jej mężczyzn. Rozmawiali o zbliżającej się lidze. Stanęła w progu kuchni i obserwowała, jak Przemek tłumaczy jej bratu zasady jakiegoś turnieju. nie zauważyli jej. Był taki naturalny w tym wszystkim. Ani troszkę nie przypominał chłopaka, którego poznała kilka miesięcy temu. 
-Nie chciałabym przeszkadzać, ale zdaje się, że ty drogi starszy bracie, musisz już wychodzić do pracy - uśmiechnęła się i wpuściła Maję do kuchni, a ta od razu wskoczyła Przemkowi na kolana. 
-Ja tylko zabawiam twojego gościa - odparł i odstawił kubek do zmywarki. - Dlaczego ona tak nie reaguje na mnie?
-Bo woli niegrzecznych chłopców, jak jej pani - Miśka puściła oko Przemkowi. 
-Nie przeszkadzam już. - zaczął zbierać swoje rzeczy. - Ale pamiętajcie, nie chciałbym jeszcze zostać wujkiem. Pa. 
-Co ty tu robisz? - zapytała całując chłopaka. 
-Stęskniłem się za Mają. - odparł i pogłaskał psa. - Nie mogę wytrzymać, gdy nie mam cię w pobliżu. Musiałem cię zobaczyć, choć na moment.

-Więc łączy nas jeszcze jedno. - odparł trzymając ją w swoich ramionach. - Tak, jak ja uwielbiasz Stare Dobre Małżeństwo. -pokiwała głową.
-A znasz to? - zapytała siadając po turecku odziana jedynie w jego koszulę. - "Napisz od serca do mnie list  Lecz - proszę - nie wysyłaj go nigdy  W szufladzie zamknij go na klucz  Niech czeka wciąż lepszych dni" - zaśpiewała.
-Znam i wiem, co jest od tego lepsze - uniósł brew i zaśmiał się pod nosem.
-Co ty ze mną robisz? - zapytała cicho i złożyła pocałunek na jego ustach.
-Zamieszkaj ze mną. - spojrzał jej w oczy. - To na ciebie czekałem całe moje życie. Dla ciebie i tylko dla ciebie mogę się zmienić. Mogę z tym skończyć, Miśka.
-Nie wiesz, co mówisz. - wstała i podeszła do okna. - Nie znamy się. Ja mam tu pracę, ty masz te swoje stare zwyczaje.
-Nie proponuje ci ślubu. -objął ją w talii. - Jeśli chcesz, ja mogę zamieszkać tutaj i codziennie do ciebie wracać.
-Oszalałeś.
-Nie. Odnalazłem sens swojego istnienia. - odwrócił ją twarzą do siebie. - Nie wiem, kto zranił ciebie, ale wiem, kogo ja zraniłem.
-Na co umarła Ania? - zapytała cicho. - Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić.
-Zrobię nam kawy, a potem wszystko ci opowiem.

-Mieliśmy po siedemnaście lat, gdy się poznaliśmy. Chodziliśmy do jednej szkoły. Była w klasie równoległej do mojej. Spotkaliśmy się, gdzieś na imprezie i tak zostaliśmy razem. Moi rodzice bardzo ją lubili, a ja dzięki niej miałem motywacje, żeby grać. Po maturze zamieszkaliśmy razem. A mi przestała wystarczać. Zacząłem ją zdradzać. Panienki na jedną noc, każdej nocy inna. Nigdy ta sama dwa razy. Ale zawsze do niej wracałem. Aż do tamtego razu. Wybaczała. Wiedziała i akceptowała mnie takim, jakim byłem. Tamta znalazła się w moim łóżku, w moim mieszkaniu. W pościeli, w której poprzedniej nocy... Wyszła. Rozumiesz? Po prostu wyszła z mieszkania. Rano zadzwonili z policji. Pijana wjechała pod tira. Zmarła na miejscu. Zabiłem ją. Zabiłem jedyną kobietę, którą kiedykolwiek kochałem. Resztę już znasz. - popatrzył na Michalinę zapłakanymi oczami. A ta podeszła tylko i mocno tuliła go do siebie.
-Ciiiii. To nie twoja wina. -z każdym jego kolejnym słowem pękało jej serce. - Przemuś.
-Będzie lepiej jeśli już pójdę.
-Nigdzie dzisiaj nie pójdziesz. - spojrzała na niego. - Zostaniesz ze mną. A jutro pomożesz mi się spakować. Przecież już ci mówiłam, że będę ostatnia.

*******
Witajcie,
teraz wiecie już wszystko. U mnie chyba nie może być normalnie. No nie może.
Do następnego ;) 




niedziela, 6 marca 2016

7. Jest tyle czułości W twych gestach - urocza Że z każdej naszej chwili Musi coś pozostać

02.02.2015r. Bielsko Biała
Stawiała powolne kroki. Zmierzała na halę. Nie była tu od tamtego czasu. Powoli jej życie wracało do normalności. Wszystko prócz ludzi, kręcących się po jej mieszkaniu. Rodzice i  Tymoteusz nie mogli opuścić jej oazy. Nawet Karol pomieszkiwał u kolegi. Atmosfery dawno nie była taka napięta. 
-Michaśka! - Grzesiu pędził w jej stronę - Wiedziałem, że nas nie opuścisz! Mówiłem tym niedowiarkom jednym, że jeszcze do nas wrócisz. Musiałaś przecież do mnie wrócić. 
-Grzesiu, przecież wiesz, że ja zawsze do was wrócę. - uśmiechnęła się. 
-To dobrze, bo nawet Przemek nie ma ochoty się nad nami znęcać. - powiedział cicho, jakby bał się, że młodszy kolega może go usłyszeć. 
-Dobrze znowu z wami być. 

Przeglądała zdjęcia z treningu, gdy dosiadł się do niej Przemek. Nie odezwał się jednak i ona również nie miała zamiaru pierwsza zabierać głosu. Patrzył, jak wybiera idealne ujęcia, jak skupia się na każdym zdjęciu.
-To dziwne, że jeszcze nie zaproponowali ci pracy na stałe - odezwał się po kilku dobrych minutach. -Jednocześnie mogłabyś robić za fotografa, psychologa i trenera.
-Zaproponowali. Ale ja już mam pracę i nie mam zamiaru z niej rezygnować. Jestem wolnym strzelcem, więc bez problemu wszystko godzę. - odpowiedziała nie patrząc na chłopaka.
-Przepraszam. Nie chciałem wtedy tego powiedzieć. -skruszony bawił się swoimi palcami. -Ja po prostu nie zawsze potrafię się zamknąć, kiedy trzeba.
-I to w tobie lubię najbardziej. - uśmiechnęła się. - Jesteś typowym niegrzecznym chłopcem, na widok którego ślinią się dziewczyny, a jednocześnie nie ma lojalniejszego i bardziej oddanego przyjaciela. Jesteś świetnym wujkiem. Każda marzy o takim facecie. Ja też powiedziałam wtedy za dużo.
-A ty?
-Co ja? - zapytała patrząc w jego oczy
-Ty nie marzysz?
-Ja nie mam czasu by marzyć - wstała i zaczęła zbierać swój sprzęt. - Mam o troje ludzi za dużo w domu, potrzebuje noclegu.
-Będę grzeczny, jeśli masz ochotę na przeprosinowy seans przed telewizorem. -uśmiechnął się tak, jak uśmiechał się tylko do niej.
-Nie musisz być grzeczny. - spojrzała na niego. - Nie mam ochoty na grzecznego Przemka.

Kroiła warzywa, gdy w tym czasie Przemek gotował makaron. Upiła łyk białego wina. Był opanowany. Każdy na jego miejscu już by skorzystał z zaproszenia, które dostał popołudniu. Ale nie on. Nie mogła go rozgryźć. Sprawiał wrażenie pewnego siebie. Wszystko to, co robił, robił z zadziwiającą łatwością. Tak, jakby był stworzony do przebywania w kuchni.
-Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zapytał kładąc przed nią talerz pachnącego makaronu.
-Głodna jestem - odparła i zarumieniona spuściła głowę.
-To mogłabyś szybciej kroić te warzy - nie dane było mu skończyć, pocałowała go. Zaskoczony zaczął oddawać pocałunki. Gdy jednak chwyciła brzeg jego koszulki, zaprotestował. - Wystygnie.
-Trudno. -rozpinając suwak sukienki swoje kroki zaczęła kierować w stronę jego sypialni. - Idziesz? Czy sama mam się sobą zająć? -nie trzeba było mu dwa razy powtarzać.

-Jesteś piękna - szeptał pozbywając jej bielizny. Wiła się pod jego dotykiem, oddając mu jeszcze więcej. Pasowali do siebie idealnie. Tak, jakby byli dla siebie stworzeni. Tak, jakby to właśnie na siebie czekali całe życie. Będąc w niej patrzył jej głęboko w oczy. Jej dłonie ściskające liliową kołdrę. Jej nogi oplatające go w pasie pogłębiające jego ruchy. Jego dłonie na jej piersiach. Uśmiechnął się. Wyglądała jak anioł. Jego anioł. Opadł na nią, a ona tuląc go do swojej piersi, szeptała jego imię. Była jego, tak jak on pierwszy raz w życiu był czyjś. Był jej.
Leżąc później w jego ramionach, uśmiechnęła się do siebie. Nie mogła się przyzwyczaić. Tylko ona wiedziała, jak bardzo nie może się przyzwyczaić.
-Tylko niech ci nie przyjdzie ci się ode mnie uzależnić. -wyszeptała i zasnęła wtulona w jego ramionach.

*******
Hej,
ja mówiłam, że on nie jest taki zły. Jak chce potrafi być czarujący. :)
Tylko gdzie ja dla siebie znajdę takiego?
Buziaki ;)

wtorek, 1 marca 2016

6. Gdybym mógł, Gdybym tak mógł Wydrzeć sobie serce I odrzucić serce I być bez serca, Byłoby mi lepiej, Dużo lepiej, Byłoby najlepiej, Chociaż nie wiem, nie wiem, nie wiem...

13.01.2015r. Kraków
Stawiała kolejny krok na szpitalnym korytarzu, gdy ujrzała siedzącego przed jej salą Kamila. Miał zatroskaną minę. Wiedziała, że był tu parę razy, ale nie chciała go widzieć. Nie była gotowa, by powiedzieć mu prawdę. By powiedzieć ją głośno przed samą sobą.
-Kamil – położyła dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na nią zatroskanym, choć chłodnym spojrzeniem. – Przepraszam. Nie wiem, jak mam ci powiedzieć.
-Po prostu. Wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi.
-Bo jesteśmy. – otworzyła drzwi do sali. – Wejdziesz? – pokiwał głową. Stawiała powoli małe kroczki, jeszcze ostrożniej kładąc się do łóżka. –Pokraka ze mnie – zaśmiała się nerwowo.
-Powiesz mi, co ci jest. Nawet Piotrek milczy, jak zaklęty.
-Mam SM. Od czterech lat. Wtedy to pojawiło się pierwszy raz. Pierwszy rzut nic nie znaczy. Byłam przemęczona, mogło się zdarzyć. Ale potem przyszedł następny. Mocniejszy. Diagnoza była jasna.Wtedy straciłam wszystko, w co wierzyłam. Siebie, swoje ciało. Marzenia, plany. Faceta. Nie dziwie mu się, też nie chciałabym być zapewne z kaleką. Teraz jest dobrze, ale przecież kiedyś już nie wstanę. Ba. Nawet sama się nie załatwię. Po co miałby ze mną być – uśmiechnęła się. – Najgorzej było z rajdami. Miałam przed sobą całą karierę, całkiem dobrze się zapowiadającą. Teraz nie zostało mi nawet to. Cała radość wyparowała. Nie umiem nawet na nie patrzeć.
-Michaśka, ja nie bardzo wiem, o czym ty do mnie mówisz. – patrzył na nią zdezorientowany. –Wyzdrowiejesz, tak?
-Częściowo. Z tego nie można się wyleczyć. Między jednym a drugim rzutem jest przerwa. Czasem trwa kilka miesięcy, czasem kilka lat. Ostatni miałam pół roku temu. Lżejszy. Objawy na ogół całkowicie znikają. Ale to dlatego czasem tak dziwnie chodzę, czasem mam problemy ze wzrokiem. To wszystko. Z tym da się żyć.
-Nie wyglądasz na chorą – powiedział i spojrzał na nią, czekając aż się roześmieje. –Ty mówisz poważnie.
-Tak, Kamil, poważnie. Nigdy w życiu nie byłam poważniejsza.

15.01.2015r. Bielsko – Biała
-Michaśka z nami nie jedzie? – zapytał Grzegorz – To ja też nie jadę!
-Grzesiu, ale jak nie jedziesz? – Gruszka, starał się pozbierać zespół do kupy.
-Jak on nie jedzie, ja też nie – w obronie kolegi stanął Michał. – Kto nam będzie fotki cykał? No kto? Trener może?
-Jak za pięć minut wszyscy nie będą na swoich miejscach, bo inaczej sam pojadę na wycieczkę! – z autokaru wyłonił się zmęczony Kamil i spojrzał gniewnie na trenera. – Miśka przesyła wam całusy i kazała przekazać, że jeśli nie będziecie grzeczni, to was znajdzie.
-Mówiłem, że Michaśka o nas myśli – Pilarz uśmiechnął się do kolegów – Siedzę koło Kamilka!

Przemek siedział na końcu autokaru i przyglądał się śmiejącym się kolegom. Nie tylko jego dziwiła nieobecność Michaliny. Nie odebrała od niego telefonu od świąt. Nie miał z nią od tego czasu żadnego kontaktu. Zresztą tak było lepiej. Miał do wykonania plan i tego musiał się trzymać.
-Mogę koło ciebie? – Kamil stał nad nim i trzymał w ręce biszkopciki.
-Jasne. Nikt cię nie chce?
-Wyszedłem na przyjaciela Piotrusia. – Kamil wzruszył ramionami. – Kazała cię pozdrowić i powiedzieć, że następnym razem nie wypuści cię bez śniadania.
-Nie obchodzi mnie to. – odparł spoglądając przez okno.
-Co między wami zaszło? – Kamil nie miał zamiaru zrezygnować. – Przemek, jeśli jej coś zrobiłeś, to osobiście zrobię ci
-Nic. Nawet jej nie dotknąłem. – spojrzał na przyjaciela. – Nie martw się, nie zrobię z niej kolejnej panienki do kolekcji. Jeśli mi pozwoli zrobię to, na co mam ochotę, a jeśli każe mi spadać, więcej mnie nie zobaczycie.
-Co tak właściwie cię tu jeszcze trzyma?
-Obiecałem Ani, że przestanę. Szukam kogoś, kto mi w tym pomoże.
-Szukasz kogoś, kto pozwoli udowodnić ci nam, że inaczej nie możesz. Proszę bardzo. Przecież ty nic innego nie potrafisz. Potrafisz tylko ranić ludzi, których kochasz.
-Odezwał się ten, któremu nigdy nie zdarzył się skok w bok.
-Przemek, to był raz
-Od jednego razu się zaczyna, kolejny jest łatwiejszy.
-Ogarnij się, zanim i ją stracisz, Przemek. 

*****
Taki był zamysł od początku, nie łatwy. Ale przecież życie...
SM - stwardnienie rozsiane. Niestety dotyka coraz młodsze osoby.
Czy wy też macie taką piękną zimę? <3

Ściskam :)