środa, 18 maja 2016

19. Obudzą się ze snu kwiaty Swą rozsieją woń I poszuka Twego ciała Ma zuchwałą dłoń Nasze serca ruszą cwałem Spełni się nasz czas Ogień zapłonie w nas Ogień zapłonie w nas

13.01.2016. Kopenhaga
Stała na duńskim lotnisku patrząc przed siebie. Spojrzała kolejny raz na zegarek. Powinien lada moment pojawić się na jego płycie. Musiała tu przyjść i wszystko mu wyjaśnić. Sama nie wiedziała, dlaczego postąpiła tam, a nie inaczej. Powiadają, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale mówią też, że jeśli coś jest twoje, zawsze wróci. Wróciło. Puściła miłość Przemka wolno, a teraz miała ją tak blisko, jak jeszcze nigdy. Ktoś powiedziałby, że popełnia błąd. Ale jeśli życie nie jest błędem, czym jest? W swojej chorobie nauczyła się jednego, nigdy nic nie jest oczywiste i jednoznaczne. Uwierzyła mu. Kolejny raz. Ostatni. Jeśli teraz ją skrzywdzi, zabije go, a potem siebie, bo nie będzie wstanie żyć bez niego. W oddali dostrzegła zbliżającego się do niej Aarona. Wyglądał na zmęczonego. 
-Mam nadzieje, że wiesz, co robisz? - zapytał podchodząc do Michaliny. 
-Nie. - odparła całując go w policzek. -Mam tylko nadzieję, że to nie skomplikuje ci tych testów. 
-To miało być dla ciebie. -spojrzał na dziewczynę. - Chodź, zdążę jeszcze wypić kawę. 
Siedzieli w lotniskowej kawiarni i popijali gorący napój. Cisza między nimi miała specyficzny wydźwięk. Nigdy nie było między nimi niczego więcej niż umowy. Nigdy nie byli sobie wystarczająco bliscy. To miał być kontrakt, z którego oboje mieli odnieść korzyści. 
-Wiesz, że nie będę mógł ci pomóc. 
-Wiem. Ale nie mogę inaczej. - chwyciła mężczyznę za rękę. - Wiem, że to krok w tył. Kiedyś będę tego żałowała, ale kiedy zobaczyłam, go wtedy na ulicy. Aaron, nic nie jest warte tego, by iść przez życie bez niego. Dałeś mi szansę, dałeś mi nadzieję, że tą chorobę można pokonać. 
-Dlaczego wyjechałaś więc wtedy, skoro tak bardzo go kochasz? 
-Zranił mnie, jak nikt, - Michalina spojrzała na Aarona wzrokiem, którego nie znał. Nie umiał rozszyfrować. - Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie moment, gdy odejdzie, a jeśli nie, znajdzie kobietę, która da mu to, czego ja nie będę mogła mu dać. Ale kiedy się pojawiła, nie umiałam żyć z tą świadomością. Że nie jestem jedyna. 
-Gdybyś kiedyś czegoś potrzebowała, daj znać. Będę się zbierał. - mężczyzna podszedł i przytulił dziewczynę do siebie. - Jeśli nie będzie o ciebie dbał, skopię mu tyłek, bo ma wszystko, co potrzebne jest człowiekowi do życia. Ma ciebie. Jeśli poświęciłaś dla niego swoje zdrowie, znaczy, że jest tego wart. 
-Aaron, tego i tak nie dałoby się zatrzymać, opóźnilibyśmy tylko objawy. 
-Trzymaj się. 
Wychodząc z lotniska zaczynała nowe życie. Kiedy spotkała tamtego dnia młodego ambitnego lekarza z możliwością otworzenia prywatnej praktyki, miała nadzieję na lepsze życie. Miała być jego pacjentką. Nowa, ale skuteczna metoda opóźniania jej choroby, była więc szansą nie tylko dla niego, jako szansy zdobycia uznania, ale przede wszystkim dla niej, by móc cieszyć się swoim życiem o wiele dłużej. Spotykając jednak Przemka nie mogła wyjechać z Aaronem. Więc została tracąc szansę na lepsze życie, by zacząć je u boku człowieka, którego kochała bardziej niż własne życie. 


Obudził się. Miejsce obok niego było puste. Wyszła, albo przyśniła mu się. Jej zapach towarzyszył jej każdego dnia, jednak teraz był intensywniejszy, niż jakikolwiek wcześniej. Wstając natchnął się na jej apaszkę, przyłożył ją do nosa i wdychał jej obecność. Była. Usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Stanęła w nich ona. Wtuliła się w jego ramiona. 
-Obiecaj mi, że tym razem nam wyjdzie. Obiecaj, że zrobisz wszystko, by tym razem mnie nie zawieść. - wyszeptała wtulając się z każdym słowem coraz mocniej. On z każdym słowem całował jej włosy. Chcąc obiecać, chcąc spełnić każde jej marzenie, chcąc być. 
-Obiecuje, Miśka, obiecuje. 

02.04.2016r. Ishoj
Obudziła się wtulona w ramię Kacpra. Nie bardzo pamiętając wydarzenie ostatniego wieczoru, przeniosła wzrok na krzątającego się w kuchni Przemka. Zapachniało jej jajecznicą. Wstała powoli i oparła się o framugę drzwi. Uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała patrzeć na niego, gdy gotował. Podeszła powoli do niego składając czuły pocałunek na jego karku. Zadrżał. Wiedziała, że uśmiechnął się pod nosem.
-Może ci pomóc? - zapytała gładząc delikatnie jego bark. - Mogę zrobić kawę, albo posmarować grzanki.
-Albo dalej mnie rozpraszać. - zaśmiał się. -Krótszej koszulki już nie było, prawda?
-Kacper mi ją skołował, nie wiem. - rozłożyła ręce w geście protestu. - Ale przyznaj kusząca.
-Nawet nie wiesz, co chciałbym z nią zrobić. - wbił się w jej usta. - Dlatego ładnie pójdziesz się ubrać, a ja obudzę tego trupa.

Zdecydowanie nie czuła się ostatnio najlepiej. Zdecydowanie jej ciało reagowało nie tak, jakby tego chciała. Zdecydowanie czuła w kościach, że kolejny dzień przyniesie koniec wszystkiego. Patrząc na próbujących zebrać się chłopaków, uśmiechnęła się pod nosem. Oni. Ci dwaj byli jej światem. Do pełni szczęścia brakowało jej już tylko jednego. Pewności, że któregoś dnia nie obudzi się ze snu. Pięknego i cudownego. Tego, w którym kocha i przede wszystkim jest kochana. 

Siedziała w łazience kolejną godzinę. Płakała. Z żalu, bólu, radośni, niepewności, szczęścia, miłości. Siedziała i nie mogła się ruszyć, choć jej serce chciało skakać. Siedziała i trzymała w ręce rzecz zmieniającą jej całe życie. Usłyszała charakterystyczne trzaśnięcie drzwiami, a zaraz za nim głos Przemka. 
-Jestem. Kacper poszedł na łowy, więc mamy całe mieszkanie dla siebie. Miśka? - zawołał.
-W łazience. 
-Co się stało, wszystko.. - spojrzał na przedmiot trzymany przez dziewczynę. - Czy to jest... To znaczy...
-To znaczy, że chyba zostaniesz ojcem, Przemek. - poczuła, jak chłopak porywa ją w swoje ramiona i szepcze słowa miłości do ucha. Była w domu. Nareszcie.

*******
I tak siedzę, i się zastanawiam, co ja mam Wam napisać. Wymyśliłam sobie, że to opowiadanie skończy się w pewnym dniu, a ten dzień wypada w sobotę, więc chyba nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na epilog.

A tak w nawiązaniu do wczorajszego, fajnie znowu zobaczyć chłopaków razem w narodowych koszulkach, tego chyba było mi trzeba. Oby dzisiaj poszło im lepiej niż wczoraj. :)

Pozdrawiam i do następnego, ostatniego.

9 komentarzy:

  1. Kurcze, kobieto. Wszyscy dzisiaj są przeciwko mnie?
    Misia i Przemek udowodnili, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko. Niby piękne, ale... Ale już miałam nadzieję, że udowodnisz wszystkim, że nawet z największej miłości można się otrząsnąć i zacząć wszystko od nowa. Ale nie...
    Epilog? Już?
    Skoro musi być, to czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na ścisłość mogłabym coś tam jeszcze napisać, ale wtedy pewnie bym namieszała i jeszcze wyszłoby na twoje. A tego nie chcemy :)
      Więc zapraszam w sobotę :)

      Usuń
    2. O... I tego właśnie chcemy :)
      Czekam na sobotę ☺

      Usuń
  2. To znaczy, że zostaniesz ojcem... No fajnie, fajnie. Znaczy fajnie, że są razem, że się kochają, że sobie wybaczyli. Ale Przemek powinien bardziej dostać po tyłku no. Jakoś mam wrażenie, że on jeszcze nie jedno mógłby wywinąć :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No uwzięłyście się na tego biednego chłopaka normalnie :) A przecież on nam się zmienił :)
      Zapraszam w sobotę :)

      Usuń
  3. Epilog w urodziny Przemka będzie cudnym zakonczeniem. Dziewczyno, kocham to jak piszesz, jak opisujesz ich relacje... kocham to wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuje serdecznie, ale do Ciebie jeszcze sporo mi brakuje :)
      Zapraszam w sobotę, na podwójne święto :)

      Usuń
  4. Epilog? Smutno, bo pokochałam to opowiadanie całym serduszkiem. Najlepsze jest to, jak pokazałaś zmianę Przemka. W sobotę podwójne święto <33 Mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze. Przemek tatą <333

    OdpowiedzUsuń