22.12.2014r.
Bielsko Biała
Ostatni
mecz przed świętami napawał optymizmem. Wokoło czuło się atmosferę zbliżających
świąt. Padający śnieg za oknem dodawał tylko magii. Uwielbiała ten czas. Tylko
wtedy mogła zapomnieć o wszystkim i znów być małą dziewczynką, o blond
warkoczykach siedzącą na kolanach ukochanego dziadziusia. Pachniało jej
piernikami pieczonymi razem z mamą i braćmi, teraz to ona zarywała noce, by
nadać im kształt i wygląd. Pierogi lepione z babcią, dziś robiła sama, ale jej
nigdy nie wychodziły tak dobre. Żywe drzewko ubierane w wigilijny dzień z
ukochanym ojcem, choć później całe święta chodziła z okropnymi plamami po
świerkowych igłach. Tak, kochała ten czas. Prezenty kupione zawsze miesiąc
wcześniej. By o nikim nie zapomnieć.
-Ej,
mówię do ciebie od pięciu minut – oburzony Kamil szturchnął Miśkę i spojrzał na
nią spod łba. – Kompletnie mnie nie słuchasz. Zakochałaś się czy co?
-Tak,
w tobie. Ożeń się ze mną i miejmy piętnaścioro dzieci. – wybucha śmiechem
widząc jego minę.
-Śmieszne,
haha, ale się uśmiechem. – obrażony chłopak założył rękę na rękę. – Ale jakbyś
zapomniała jesteś już żoną Wojciecha, a my po rozwodzie.
-Z
Wojciechem? – uśmiechnęła się. –A ja myślałam, że raczej wolicie dziewczynki.
Ale ok.
-Nie
można z tobą na poważnie. No nie można. –chwycił jej aparat i zaczął przeglądać
zdjęcia. – Pytałem, jak spędzasz święta.
-Nie
spędzam. – wzruszyła ramionami. – W tym roku śpię od jutra do Nowego Roku.
-A
poważnie?
-Poważnie.
Ja już święta miałam. Zrobiłam pierogi, upiekłam pierniki, wykąpałam psy. Już
po świętach.
-Michalina,
to może byś...
-Nie,
nie wpadnę ani do ciebie, ani do Wojciecha, ani tym bardziej gdziekolwiek
indziej. –wstała i zaczęła się pakować. – Ja naprawdę nie obchodzę świąt. Już
nie.
24.12.2014r.
Kraków
Wyprowadziła
psy, zapakowała Karola i została sama ze swoją samotnością. Uwielbiała ją. Od zawsze
lubiła zostać sam na sam ze sobą i swoimi myślami. Jeszcze jakiś czas temu, nie
wyobrażała sobie samotnych świąt, do wtedy. Tamtego dnia, złamała się. Jeden
jedyny raz. Jeden jedyny raz, gdy poprosiła kogoś o pomoc. Wiedziała, że rodziców
bolała jej nieobecność, ale jednocześnie rozumieli jej decyzję. Tak, jak i ona
zdawała sobie sprawę, że nie mogli odwołać rodzinnego zjazdu. Nie chciała brać
udziału w tej szopce. Tak było lepiej.
Zaparkował samochód pod jej blokiem. Nie miał
pewności, że go wpuści. A tym bardziej nie miał pewności, czy robi dobrze. Gdy,
usłyszał, że spędza święta sama, coś w nim pękło. W nim, nieczułym draniu,
który powinien siedzieć teraz przy rodzinnym stole i obwiniać wszystkich o swój
stan. On jednak stał przed blokiem dziewczyny, która rozkruszała jego lodowate
serce. Jeszcze troszkę. Jeszcze tylko troszkę i wszystko wróci do normalności,
a ból który zada raz na zawsze odetnie go od obecnego życia. Popatrzył na jej
okno, paliła się mała lampka, więc była w mieszkaniu. Oddychając głęboko
pokonywał kolejne kroki, by w końcu stanąć pod jej drzwiami i nacisnąć
delikatnie dzwonek. Otworzyła ubrana jedynie w krótką koszulkę. Miała mokre
włosy.
-Przemek?
– spytała zdziwiona. – Co ty tutaj robisz? Jest wigilia.
-Więc
przybywam, jak pastuszkowie do Jezusa. – uśmiechnął się. – Słyszałam, jak
mówiłaś Kamilowi, że zostajesz sama. Więc jestem.
-Nie
musiałeś – wpuściła go do mieszkania, zagarniając po drodze jego bluzę, która
kiedyś pożyczyła po treningu.
-Ale
chciałem. – powiedział i postawił przed nią czerwone wino. – Skoro nie
obchodzisz świąt, przyniosłem to.
-Mam
pierogi i makiełki. –wtuliła się w jego ramiona. – Ale to mi lepiej zrobi. Dziękuje.
-Nic
jeszcze nie zrobiłem. – uśmiechnął się i przygarnął dziewczynę jeszcze mocniej.
Płakała w jego ramionach. Cichutko i niepewnie. – Ej, co jest?
-Nie
chciałam być sama. Tak bardzo nie chce być sama – szlochała coraz mocniej. Im
mocniej płakała, tym bardziej pękała lodowata warstwa jego serca.
-Jestem
tutaj i nigdzie się nie wybieram, tak? – pokiwała tylko głową.
-Przepraszam.
Po prostu.
-Co
to są te makiełki? – zaśmiała się cicho.
-Najlepsza
potrawa wigilijna na świecie.
26.12.2014r.
Kraków
Potrzebowała
tego. Potrzebowała zasnąć w czyichś ramionach. I spać. Pierwszy raz od
niepamiętnych czasów po prostu się wyspała. Teraz miała pewność, że udawał. Dla
niej był zupełnie inny. Jej. Dla świata mógł być zimnym draniem, ale dla niej
był po prostu wrażliwym człowiekiem, który stracił sens.
-Zrobiłam
śniadanie – Przemek wszedł do kuchni w samych spodniach dresowych.
Rozczochrany.
-To
dobrze, głodny jestem. – uśmiechnął się. –Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne
– uśmiechnęła się.
-Dlaczego
nie pojechałaś z Karolem?
-Już
mówiłam, nie obchodzę świąt.
-Ale
dlaczego?
-Z
tego samego powodu, dla którego kiedyś znikniesz z mojego życia. – powiedziała
i spojrzała mu prosto w oczy.
-Mylisz
się. – odparł i przybliżył się do niej. –Ja zawsze dostaje to, co chce.
–uśmiechnął się. –A teraz chce ciebie. I ciebie dostanę. A potem rzucę do
wszystko w cholerę.
-Dlaczego?
-Bo
tak. Wszystko, na czym mi zależało, już odeszło.
-Myślisz,
że to ty masz ciężkie życie? – zapytała lekko podnosząc głos. – Ty? Bo co? Bo
straciłeś serce do gry. To nie graj. Idź w cholerę i nie wracaj! – spojrzała na
chłopaka z żalem.
-Co
ty możesz wiedzieć o życiu! Masz wszystko, czego zapragniesz. – chwycił ją za
ramiona. –Ukochana córeczka cudownych rodziców.
-Ale
to ty robisz, co kochasz. – krzyknęła. – Nie wszyscy mogą żyć, jak chcą!
Niektórzy nie mają takiej możliwości.
-Biedna
– uśmiechnął się drwiąco – A co tobie takiego się stało? No co?
-
Ja przynajmniej nie niszczę ludzi, których kocham. Którzy się o mnie martwią.
-A
ja niszczę?
-Niszczysz
siebie. Zarywasz do każdej, która tylko podniesie spódniczkę. Upijasz się co
noc. Ile można?
-A
co zazdrosna?
-Pamiętasz,
co mi powiedziałeś? – spojrzał na nią zdziwiony. – Że kiedyś będę twoja. Nie
będę.
-Będziesz.
Przemek chce. Przemek ma. – uśmiechnął się wyniośle.
-Ty
– wbiła mu palec w klatkę piersiową. – Ty będziesz mój. A potem nie spojrzysz
na żadną inną.
-Chyba
śnisz. Monogamia nie jest dla mnie.
-Mówię
poważnie. Będę twoją ostatnią, bo będę tutaj. – wskazała na jego serca. – Każdą
kolejną, którą przelecisz, wybiorę ja. Bez mojej zgody nie tkniesz już żadnej.
***
Witam, chciało by się coś napisać, ale nie wiadomo co. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
Do następnego.
Witam, chciało by się coś napisać, ale nie wiadomo co. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
Do następnego.
Co ona zrobiła? A wydawało się, że jest miłą, kochaną dziewczyną. Przeszłość nie daje o sobie znać, oj nie daje.
OdpowiedzUsuńPrzemek <3
Ale się dzieje xD
OdpowiedzUsuńI podoba mi się ;)
Pisz szybko kolejny, bo czekam z niecierpliwością.
Zostałaś nominowana do Liebster Award:
OdpowiedzUsuńhttp://cieplo-twych-ust.blogspot.com/p/liebster.html
Uwielbiam :) <3
OdpowiedzUsuń