poniedziałek, 22 lutego 2016

4.Grajku zapomnieny grajku wychyl się zza chmur raz jeszcze przeciągnij po strunach smyczkiem dla tych co zgubili rytm dla tej smutnej pani w kącie dla staruszki pod zegarem i dla tego opartego plecami o drzwi - poety

22.12.2014r. Bielsko Biała
Ostatni mecz przed świętami napawał optymizmem. Wokoło czuło się atmosferę zbliżających świąt. Padający śnieg za oknem dodawał tylko magii. Uwielbiała ten czas. Tylko wtedy mogła zapomnieć o wszystkim i znów być małą dziewczynką, o blond warkoczykach siedzącą na kolanach ukochanego dziadziusia. Pachniało jej piernikami pieczonymi razem z mamą i braćmi, teraz to ona zarywała noce, by nadać im kształt i wygląd. Pierogi lepione z babcią, dziś robiła sama, ale jej nigdy nie wychodziły tak dobre. Żywe drzewko ubierane w wigilijny dzień z ukochanym ojcem, choć później całe święta chodziła z okropnymi plamami po świerkowych igłach. Tak, kochała ten czas. Prezenty kupione zawsze miesiąc wcześniej. By o nikim nie zapomnieć. 
-Ej, mówię do ciebie od pięciu minut – oburzony Kamil szturchnął Miśkę i spojrzał na nią spod łba. – Kompletnie mnie nie słuchasz. Zakochałaś się czy co?
-Tak, w tobie. Ożeń się ze mną i miejmy piętnaścioro dzieci. – wybucha śmiechem widząc jego minę.
-Śmieszne, haha, ale się uśmiechem. – obrażony chłopak założył rękę na rękę. – Ale jakbyś zapomniała jesteś już żoną Wojciecha, a my po rozwodzie.
-Z Wojciechem? – uśmiechnęła się. –A ja myślałam, że raczej wolicie dziewczynki. Ale ok.
-Nie można z tobą na poważnie. No nie można. –chwycił jej aparat i zaczął przeglądać zdjęcia. – Pytałem, jak spędzasz święta.
-Nie spędzam. – wzruszyła ramionami. – W tym roku śpię od jutra do Nowego Roku.
-A poważnie?
-Poważnie. Ja już święta miałam. Zrobiłam pierogi, upiekłam pierniki, wykąpałam psy. Już po świętach.
-Michalina, to może byś...
-Nie, nie wpadnę ani do ciebie, ani do Wojciecha, ani tym bardziej gdziekolwiek indziej. –wstała i zaczęła się pakować. – Ja naprawdę nie obchodzę świąt. Już nie.

24.12.2014r. Kraków
Wyprowadziła psy, zapakowała Karola i została sama ze swoją samotnością. Uwielbiała ją. Od zawsze lubiła zostać sam na sam ze sobą i swoimi myślami. Jeszcze jakiś czas temu, nie wyobrażała sobie samotnych świąt, do wtedy. Tamtego dnia, złamała się. Jeden jedyny raz. Jeden jedyny raz, gdy poprosiła kogoś o  pomoc. Wiedziała, że rodziców bolała jej nieobecność, ale jednocześnie rozumieli jej decyzję. Tak, jak i ona zdawała sobie sprawę, że nie mogli odwołać rodzinnego zjazdu. Nie chciała brać udziału w tej szopce. Tak było lepiej.

 Zaparkował samochód pod jej blokiem. Nie miał pewności, że go wpuści. A tym bardziej nie miał pewności, czy robi dobrze. Gdy, usłyszał, że spędza święta sama, coś w nim pękło. W nim, nieczułym draniu, który powinien siedzieć teraz przy rodzinnym stole i obwiniać wszystkich o swój stan. On jednak stał przed blokiem dziewczyny, która rozkruszała jego lodowate serce. Jeszcze troszkę. Jeszcze tylko troszkę i wszystko wróci do normalności, a ból który zada raz na zawsze odetnie go od obecnego życia. Popatrzył na jej okno, paliła się mała lampka, więc była w mieszkaniu. Oddychając głęboko pokonywał kolejne kroki, by w końcu stanąć pod jej drzwiami i nacisnąć delikatnie dzwonek. Otworzyła ubrana jedynie w krótką koszulkę. Miała mokre włosy.
-Przemek? – spytała zdziwiona. – Co ty tutaj robisz? Jest wigilia.
-Więc przybywam, jak pastuszkowie do Jezusa. – uśmiechnął się. – Słyszałam, jak mówiłaś Kamilowi, że zostajesz sama. Więc jestem.
-Nie musiałeś – wpuściła go do mieszkania, zagarniając po drodze jego bluzę, która kiedyś pożyczyła po treningu.
-Ale chciałem. – powiedział i postawił przed nią czerwone wino. – Skoro nie obchodzisz świąt, przyniosłem to.
-Mam pierogi i makiełki. –wtuliła się w jego ramiona. – Ale to mi lepiej zrobi. Dziękuje.
-Nic jeszcze nie zrobiłem. – uśmiechnął się i przygarnął dziewczynę jeszcze mocniej. Płakała w jego ramionach. Cichutko i niepewnie. – Ej, co jest?
-Nie chciałam być sama. Tak bardzo nie chce być sama – szlochała coraz mocniej. Im mocniej płakała, tym bardziej pękała lodowata warstwa jego serca.
-Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram, tak? – pokiwała tylko głową.
-Przepraszam. Po prostu.
-Co to są te makiełki? – zaśmiała się cicho.
-Najlepsza potrawa wigilijna na świecie.

26.12.2014r. Kraków
Potrzebowała tego. Potrzebowała zasnąć w czyichś ramionach. I spać. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów po prostu się wyspała. Teraz miała pewność, że udawał. Dla niej był zupełnie inny. Jej. Dla świata mógł być zimnym draniem, ale dla niej był po prostu wrażliwym człowiekiem, który stracił sens.
-Zrobiłam śniadanie – Przemek wszedł do kuchni w samych spodniach dresowych. Rozczochrany.
-To dobrze, głodny jestem. – uśmiechnął się. –Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne – uśmiechnęła się.
-Dlaczego nie pojechałaś z Karolem?
-Już mówiłam, nie obchodzę świąt.
-Ale dlaczego?
-Z tego samego powodu, dla którego kiedyś znikniesz z mojego życia. – powiedziała i spojrzała mu prosto w oczy.
-Mylisz się. – odparł i przybliżył się do niej. –Ja zawsze dostaje to, co chce. –uśmiechnął się. –A teraz chce ciebie. I ciebie dostanę. A potem rzucę do wszystko w cholerę.
-Dlaczego?
-Bo tak. Wszystko, na czym mi zależało, już odeszło.
-Myślisz, że to ty masz ciężkie życie? – zapytała lekko podnosząc głos. – Ty? Bo co? Bo straciłeś serce do gry. To nie graj. Idź w cholerę i nie wracaj! – spojrzała na chłopaka z żalem.
-Co ty możesz wiedzieć o życiu! Masz wszystko, czego zapragniesz. – chwycił ją za ramiona. –Ukochana córeczka cudownych rodziców.
-Ale to ty robisz, co kochasz. – krzyknęła. – Nie wszyscy mogą żyć, jak chcą! Niektórzy nie mają takiej możliwości.
-Biedna – uśmiechnął się drwiąco – A co tobie takiego się stało? No co?
- Ja przynajmniej nie niszczę ludzi, których kocham. Którzy się o mnie martwią.
-A ja niszczę?
-Niszczysz siebie. Zarywasz do każdej, która tylko podniesie spódniczkę. Upijasz się co noc. Ile można?
-A co zazdrosna?
-Pamiętasz, co mi powiedziałeś? – spojrzał na nią zdziwiony. – Że kiedyś będę twoja. Nie będę.
-Będziesz. Przemek chce. Przemek ma. – uśmiechnął się wyniośle.
-Ty – wbiła mu palec w klatkę piersiową. – Ty będziesz mój. A potem nie spojrzysz na żadną inną.
-Chyba śnisz. Monogamia nie jest dla mnie.
-Mówię poważnie. Będę twoją ostatnią, bo będę tutaj. – wskazała na jego serca. – Każdą kolejną, którą przelecisz, wybiorę ja. Bez mojej zgody nie tkniesz już żadnej.

***
Witam, chciało by się coś napisać, ale nie wiadomo co. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
Do następnego.

4 komentarze:

  1. Co ona zrobiła? A wydawało się, że jest miłą, kochaną dziewczyną. Przeszłość nie daje o sobie znać, oj nie daje.
    Przemek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się dzieje xD
    I podoba mi się ;)
    Pisz szybko kolejny, bo czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award:
    http://cieplo-twych-ust.blogspot.com/p/liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam :) <3

    OdpowiedzUsuń