piątek, 29 kwietnia 2016

15. Czemuż ono w mroku szuka treści I rozgrzesza nicość i zatraca kres? Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści, Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez ...

16.08.2015r.
Siedziała na balkonie swojego nowego mieszkania, pijąc kawę. Delektowała się ciepłym początkiem kolejnego dnia swojej samotności. Przyzwyczajała się do nowego życia, nowego miasta, nowego kraju. Coraz bardziej zaczynało jej się tu podobać. Robiła to, co najbardziej kochała w życiu. Była wolna. Bynajmniej tak jej się wydawało. Nie wiedziała, co robił. Gdzie był. Z kim spędził ostatnią noc. Wciąż bolało, ale wiedziała, że popełniła błąd. Powinna była pozwolić mu mówić.  Wciąż chciała być najważniejsza w jego życiu. Chciała być jedyna. Nie była. Dlaczego więc tak bardzo, nie potrafiła zaakceptować obecnego stanu rzeczy? Wybrała numer Karola, kiedy usłyszała jego chłodny głos omal się nie rozpłakała. 
-Witaj braciszku, - upiła łyk kawy. - Wolny? 
-Tak, od wczoraj. Miśka, kiedy ty wracasz? - Karol zapytał oficjalnie. 
-Nie wracam. Mam zamiar zostać tu przez jakiś czas. Może na zawsze. 
-Siostra, może chociaż z nim...
-Nie! - przerwała mu. - Muszę kończyć, opiekuj się Mają. - rozpłakała się. 
Wszyscy wiedzieli, co będzie dla niej lepsze. Powinna z nim porozmawiać. Powinna, ale wtedy wiedziała, że przegrałaby na starcie. Wybaczyłaby mu wszystko. Naprawdę go kochała. 

18.08.2015r. Kopenhaga. 
Zaczynał kolejny dzień bez jej obecności. Bez jej uśmiechu. Bez jej dotyku. Bez niej w jego marnym życiu. Prawda była jednak taka, że sam wyrzucił ją ze swojego życia. Ktoś nazwałby to instynktem, ktoś inny wyrachowaniem, on ratunkiem. Taki już był. Taki się urodził. Tego jednego bał się w życiu... straty. Tak powiedziałby przed nią. Po niej nie było już nic. Zostawiła po sobie większą zadrę niż Ania. Dokonał wyboru za nich dwoje. Bolało. Każdy oddech bez niech wydawał się być koszmarem. Jeśli tak cierpi się po miłości swojego życia, on gotowy był to znosić do końca życia.
-Cześć stary. - Kacper poklepał przyjaciela po plecach. - Jak się masz?
-Zaczynam nowe życie, jak mam się mieć. -odparł patrząc przed siebie.
-Mają tu niezłe kluby, a dziewczynki są całkiem spoko. -Kacper charakterystycznie poruszył brwiami.
-Skończyłem z tym. - Przemek spojrzał na przyjaciela. - Już mnie nie kręcą. Teraz muszę zrobić wszystko, by mi wybaczyła i wróciła do mojego świata.
-Przemek.
-Kocham ją, bracie. -chwycił walizkę i ruszył przed siebie. - Jak nigdy żadną i nigdy żadnej. Jeśli nie ona, innej nie będzie. -tamta majowa była ostatnia. Musiałaby być. Jeśli będzie trzeba, pójdzie się leczyć.

Życie bez niej było prostsze. Ułożone. Przewidywalne. Każdy dzień zaczynał i kończył w ten sam sposób. Chodził do tych samych klubów, podrywał dziewczyny, a potem budził się nie pamiętając nic. Żył. Tak, jak większość ludzi w jego wieku. Nie rozumiał więc, co robił źle. Był normalnym chłopakiem w swoim wieku. Chciał wykorzystać swoje życie na maksa. Spróbować wszystko. Mieć wszystko. A potem pojawiła się ona. I dopiero teraz, gdy zabrakło jej w jego życiu, zrozumiał, jak bardzo się mylił. To z nią mógł osiągnąć wszystko. Z nią mógł dojść na koniec świata. Z nią był w stanie spróbować wszystkiego. Z nią dopiero poznał smak prawdziwego życia. A potem zawrócił. Wystraszył się, że nie sprosta. Że któregoś razu zawiedzie ją, gdy najbardziej będzie go potrzebowała. Jego Michalina. 
Nie był sobą i wątpił, że jeszcze kiedykolwiek znów będzie sobą. Był tchórzem. Obiecał sobie, że jeśli kiedykolwiek ją zrani, strzeli sobie w łeb. Nie strzelił. Nawet tego nie potrafił zrobić porządnie. Dzwonił, ale nie odbierała. Pisał, ale nie odpisywała. Wysyłał listy, ale każdy wracał nie otwarty. Szukał jej, ale zapadła się pod ziemię. Więc pił. Po Prostu. By zapomnieć. By znaleźć ukojenie. Nie znalazł. Śniła mu się każdej nocy. Powracała i szeptała kolejne nadzieje na lepsze dni. Zranił ja. Kolejną kobietę, którą pokochał całym sobą. Nie cofnie tego, nie wymaże z pamięci. Zostanie z nim. Była jego destrukcją. Rozpadał się z każdym kolejnym dniem bez niej. Dlaczego człowiek rozumie pewne rzeczy, gdy jest na nie za późno. O parę złych słów za dużo. Nie wybaczy mu. Tego był pewien. On sam by sobie tego nie wybaczył. Naprawiła go, niszcząc jednocześnie jeszcze bardziej.

-Mam jej nowy numer - zaspany odebrał telefon. -Wyślę ci.
-Dziękuje Karol.
-Nie robię tego dla ciebie. - odparł oschle. - Gdyby tu chodziło o ciebie, już nie posiadałbyś wszystkich palców. Chodzi tylko i wyłącznie o moją małą siostrzyczkę. Jej naprawdę na tobie zależy. Nie ważne, co mówi. Ważne, jak mówi.
-Karol...
-Ty nic nie mów. - przerwał mu. - Jeśli myślisz, że wystarczy mi powiedzieć, że żałujesz, to sorry, ale na mnie nie działa. Jeśli ona ci wybaczy, ok. Już raz patrzyłem, jak zbiera kawałeczki siebie. Ale po tobie nawet kawałeczki nie zostały. Ona rozsypała się w pył.
On też się rozsypał. Patrzył na uśpiony obraz miasta. Jego życie bez Michaliny nie było nic warte. Czasem zazdrościł rodzicom, że po tym wszystkim, potrafili znaleźć siebie. Tak po prostu. On jednak nigdy nie wybaczył ojcu. To przez niego wszystko się zaczęło.

******
Bardzo proszę nie bić. Oboje zaczynają nowy etap i kto wie, co może zdarzyć się w tej Danii. A miało się nie wydać od razu.
Ściskam mocno. 

niedziela, 24 kwietnia 2016

14. Z nim będziesz szczęśliwsza Dużo szczęśliwsza będziesz z nim Ja cóż - włóczęga, niespokojny duch Ze mną można tylko Pójść na wrzosowisko I zapomnieć wszystko

21.05.2015r. Bielsko Biała
Kończyła przygotowywać przyjęcie urodzinowe Przemka. Na serdecznym palcu jej prawej dłoni od kilki dni błyszczał delikatny pierścionek. Od paru dni była narzeczoną Przemka. Nigdy wcześniej nie była taka szczęśliwa. Już kiedyś to przerabiała, a jednak teraz czuła tylko spokój. Była pewna swojego mężczyzny. Uśmiechnęła się do rodziców chłopaka. Byli już prawie wszyscy chłopcy z klubu i właściwie brakowało tylko jego. Kątem oka widziała Karola, który bezskutecznie od dłuższej chwili próbował dodzwonić się do Czauderny. Pokręcił przecząco głową. Poprosiła wszystkich, aby zaczęli świętować bez libero. Usiadła przy kuchennym stole i spojrzała na zegarek. Powinien być tutaj od trzech godzin. Popatrzyła na wszystkich. Część z nich bujała się w rytm muzyki. Część śmiała się w kącie z żartów Grzesia. Część popijała kolejnego drinka. Nie przyszedł i wiedziała, że dzisiaj już nie przyjdzie. Pożegnała więc ostatniego gościa, zgasiła światło i nalała sobie wina. Dopiero teraz zaczęła się martwić.
Siedziała przy stole całą noc. Zaczynało świtać, gdy usłyszała przekręcany zamek w drzwiach. Nie wstała. Nie zapaliła światła. Nie zrobiła nic. On również nie zrobił nic. Słyszała, jak potyka się o swoje nogi. Jak przeklina pod nosem. Słyszała, jak ściąga buty i nie może poradzić sobie z kurtką. Podszedł do kuchennego blatu w poszukiwaniu wody. Nawet jej nie zauważył.
-Mam nadzieję, że impreza była udana. - powiedziała, nie ruszając się z miejsca. Nawet na niego nie patrząc. - My też bawiliśmy się całkiem fajnie.
-Miśka? - zapytał wyraźnie wystraszony. - Co ty tu robisz? Dlaczego nie śpisz?
-Jakoś tak postanowiłam poczekać na takiego jednego. - podeszła i zapaliła światło, które raziło nie tylko chłopaka, ale również ją. Stan, w jakim go zastała, wskazywał tylko jedno. - Mam jedno, tylko jedno pytanie i mam nadzieję, że odpowiesz mi na nie szczerze.
-Nie Michaśka. - próbował dotknąć jej dłoni. - Nie zadasz go.
-Czyli jednak. - zaśmiała się nerwowo.
-To nic nie znaczyło. Nic a nic. Ja nawet nie wiem, jak i gdzie. Kim ona była... - nie mogła słuchać go dalej. Zabrała klucze leżące na szafce i wyszła.Nie chciała płakać. Nie przy nim. - Michaśka.. - słyszała, jak wybiegł za nią. -Miśka. Poczekaj. Ja ci to wszystko wytłumaczę. - ale ona nie chciała już słuchać. 

31.05.2015r. Wrocław
-Znaleźć ciebie to prawdziwe mistrzostwo. - na ławce, na której siedziała Michalina odziana w czarne okulary, przysiadł się on. Kacper. - Całe Bielsko cię szuka. Pół Krakowa zostało przetrzepane wzdłuż i wszerz. A ciebie nie ma. 
-Jak mnie tu znalazłeś?  -zapytała nie patrząc na niego. -Piotrek.
-On nie jest zły. On po prostu
-On po prostu musiał, ją przelecieć. - dokończyła za niego.  - Ja nie jestem Anką. Myślałam, że będę umiała, ale nie.
-Był pijany. On się nie kontroluje. -zmusił by na niego spojrzała. - On nie trzeźwieje od tamtego dnia. Popełnił błąd, ale on cię kocha.
-Ją też kochał, a mimo to zdradzał ją notorycznie. - wyrwała mu się. - Ja nie wracam. Moje rzeczy odbierze Karol.
-On chce wyjechać.
-Niech jedzie w cholerę. Już kiedyś mu to powiedziałam.
-Powiedziałaś też, że zawsze przy nim będziesz.
-Obiecał, że nigdy nie będę przez niego płakać. Już raz to przerabiałam. Sama jestem sobie winna.

Parę godzin później stojąc na wrocławskim lotnisku czekała. Nie wiedziała, czy umiałaby mu jeszcze zaufać, jednak, gdyby pojawił się i poprosił, żeby została, nie wahałaby się. Nie przyszedł. Nie poprosił. Wsiadła więc do najbliższego samolotu, nie wiedząc, czy kiedykolwiek jeszcze tu wróci. Czy odnajdzie siebie? Odnalazła jego, ale straciła siebie. I nie wiedziała, co przyniesie przyszłość. Być może jej przyszłość już nie istniała.
Tamtego dnia straciła nadzieję. Po prostu. Sama nie wiedziała, co zabolało ją bardziej. Świadomość, że ją zdradził, czy fakt, że wiedzieli wszyscy? Czuła się pusta. Sto razy gorzej niż po odejściu Jakuba. Jego zdrada nie zabolała jej, tak jak zdrada Przemka. Kuba był jej pierwszą miłością, gdy była u szczytu kariery, gdy planowali ślub, dostała wyrok. Została sama. Została sama w walce o siebie i swoje marzenia. Wierzyła, że jeszcze kiedyś znajdzie miłość i zostanie z nią na zawsze. Przemek był jej nadzieją, był jej ostatnią szansę. A teraz już go nie ma i nie będzie. Jej nie będzie... Jeśli nie może być z Przemkiem, nie będzie z nikim innym. Zniknie... Rozpłynie się w nicość.... Przy życiu nie trzymało ją już nic...
*******
Witajcie,
Dajcie znać, jeśli mam zmienić tożsamość.
Do następnego☺

piątek, 15 kwietnia 2016

13. o niej pieśni układałeś w stogach gwiazdach jej szukałeś brnąłeś borem lasem losem za jej znikającym głosem

04.05.2015 r. Bielsko Biała
-A może pojedziemy na wycieczkę? - Grzegorz od godziny chodził za zdenerwowanym Kamilem. - Zabierzemy misia, kocyk, może koszyczek z kanapkami Michaśki. I Michaśkę też weźmiemy, żeby jej smutno nie było. I Przemka, bo on teraz dziwny jest.
-I może jeszcze helikopter weźmy? - Kamil zatrzymał się gwałtownie, po spowodowało wpadnięcie Grzesia na kolegę. - Uważaj, jak łazisz! 
-Czy wyście się tożsamościami zamienili? - zapytał urażony Pilarz 
-A skąd ty znasz takie mądre słowo? - zapytał przysłuchujący się Michał
-Nie róbcie ze mnie debila. - Grzesiek udał obrażonego. - Robi się ciepło, pójdźmy na wycieczkę. 
-Nie!
-Ale Kamil...
-Powiedziałem nie. 
-Ja wam mówię, on menopauzę przechodzi. - Grzesiu uśmiechnął się dumnie. 
-Ty naprawdę powinieneś się leczyć. - Michał popukał się w czoło. - Idzie Wojtek i Michalina. Może ona ci poradzi dobrego psychiat... znaczy lekarza. 

Każdy kolejny dzień zaczynała tak samo. Pod czujnym okiem Przemka wychodziła na krótki spacer z Mają. Szykowała śniadanie i wychodzili na trening. Czasem czuła, jak znika. Jak ucieka w swoje zakamarki umysłu. Nie potrafiła zrozumieć, co zmieniło się od jej wyjścia ze szpitala. Może miał dość? Może potrzebował czegoś innego? Szła z Wojtkiem i pierwszy raz w życiu nie wiedziała, jak powinna się zachować. Jak miała powiedzieć chłopcom, że nie dokończy z nimi sezonu. Przecież on właściwie się kończył. Dla nich był skończony. Przechodzący koło nich Przemek uśmiechnął się do niej i dał jej znać, że czeka na nią w ich miejscu. Przywitała się z chłopakami, obiecała, że pojadą na wycieczkę, przez co Grzesiu latał po całym obiekcie i oznajmiał wystrzałową wiadomość. Przeprosiła wszystkich i udała się do Przemka. 
-Myślałem, że już nie przyjdziesz. - stał opaty o ścianę. Lewa stopa zadarta i oparta o murek, ręce w kieszeniach. Zadziorny wzrok. Przyciągnął ją do siebie. 
-Przecież ja mam tu swoje towarzystwo. Grzesiek nie dałby mi spokoju...
-Grzesiek i Grzesiek. A gdzie miejsce na Przemka? - pocałowała go i oparła swoje czoło o jego. 
-No Przemek nie może narzekać. - uśmiechnęła się. - A jak będzie grzeczny, może zasłuży na nagrodę. 
-Z nagrodę jeszcze poczekamy. - spojrzał na nią groźnie. - Musisz wrócić do sił. Poprzytulamy się. Pomacam cię i mi starczy. 
-A może mi nie starczy? -obserwowała go uważnie. Spiął się cały. 
-To też sobie pomacasz. - uśmiechnął się cwanie. I wbił się gwałtownie w jej wargi. Oparł ją o ścianę i położył swoje dłonie po obu stronach jej głowy. 
-Ha! Ja wiedziałem! - oderwali się od siebie i z przerażeniem spojrzeli na krzyczącego Michała. Obok niego stała prawie cała drużyna z Piotrkiem na czele. -Wiedziałem, że gołąbeczki mają się ku sobie. Co nie zmienia faktu, że jestem fochnięty. 
-Miśce wpadło coś do oka - Przemek drapiąc się po głowie próbował się tłumaczyć. 
-I próbowałeś wyciągnąć jej to językiem? - Grzesiu spojrzał na kolegę, jak na wariata. - Fuj, to ja nie chce, żebyś mnie tykał. 
-To ile? 
-Trzy miesiące - odparła cicho Michalina i chwyciła Przemka za rękę. 
-No żal. Przegrałem. - krzyknął Sergiej - No co? Pomyliłem się o miesiąc. Wisicie mi  whisky! 
-Ty pacanie! - Bartek walnął kolegę w ramię. - Wsypałeś nas. Teraz już wiedzą, że my wiemy. 

07.05.2015 r. Kraków
 Kończyła sprzątać mieszkanie, gdy wpadł zdyszany Karol. Stanowczo zaniedbała starszego brata. A przecież on też jej potrzebował. Przez Przemka całkowicie o nim zapomniała. Więc, gdy Przemek spakował plecak i wyjechał na parę dni z kolegami, ona wróciła tutaj. 
-Ona mnie wykończy - usiadł i wypił całą butelkę wody na raz. - Wy ją na jakieś wyścigi wyślijcie. 
-Ona po prostu stęskniła się za Guciem. Chodź, zrobiłam obiad. 
-Naleśniki z malinami? Uwielbiam cię siostra. - zaśmiała się cicho i otworzyła szufladę. Widząc małe pudełeczko nie mogła się  ruszyć. Spojrzała na brata. Głośno przełknął ślinę. - Nie widziałaś tego. Nie miałem, gdzie schować. Przemuś mnie zamorduje. 
-On chyba nie chce...
-Nie. Spokojnie. - odetchnęła z ulgą. - Tak kupił, jakby przypadkiem Maja miała ochotę zająć twoje miejsce. A spróbuj się nie zgodzić. To mnie popamiętasz. 

*******
Witajcie,
dochodzimy do tego momentu, w którym pojawią nam się dwie możliwości, którą wybierze Michaśka się okaże. :)
Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę doczekać się jutrzejszych meczów i choć nie dane mi niestety być tam osobiście i pozostaje mi tylko śledzenie wyników, mam nadzieję, że Resovia da radę. Jest to winna nam kibicom i wierzę, że tak będzie.
Buziaki. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

12. Trwaj moja chwilo Bo jesteś tak krótka Że głupieję ze szczęścia

27.04.2015 r. Bielsko Biała
Siedział na krzesełku przy jej szpitalnym łóżku. Spała. Jak dziecko. Siedział i nie mógł ruszyć się z miejsca. Sam już nie wiedział, jaka była prawda. W co miał wierzyć. Mówiła, że go kocha, ale nie ufała mu. Mówiła, że chce z nim spędzić przyszłość, a zataiła swoją chorobę. Popatrzył na bladą dziewczynę. Spała. Od rzutu spała prawie cały czas. A kiedy nie spała, patrzyła w drugą stronę. Ani razu nie spojrzała na niego. Płakała. On też. Pierwszy raz od śmierci Ani płakał. Nigdy przy niej. Nigdy w obecności ludzi. Zamykał się w łazience i płakał. Kochał ją. Właśnie teraz. Tu w tym szpitalu zdał sobie sprawę, że kocha właśnie ją. I tylko ją. I że żadnej już nie chce i chcieć nie będzie. Kochał małą dziewczynkę o sercu anioła. Była jego aniołem. Przywróciła mu spokój. 
-Porozmawiasz ze mną w końcu? - zapytał cicho przybliżając się do niej. - Miśka i tak od tego nie uciekniemy. 
-Przecież już wszystko wiesz. Kamil pewnie ci powiedział. A jak nie, to lekarz, Karol. Ktokolwiek. - nie spojrzała na niego. Nie wykonała nawet najmniejszego ruchu. - Jestem chora. Z czasem stanę się kaleką. Co to za życie. Mówiłam ci, że to koniec. Więc idź i nie wracaj. 
-Nie. - chwycił ją za rękę. - Nie pójdę i tym bardziej nie pozwolę odejść tobie. Spójrz na mnie. - nie ruszyła się. - No spójrz, do cholery! Rozumiesz. Nie pozwolę ci. Co mnie obchodzi, że jesteś chora. Na to się nie umiera, nie? - kiwnęła głową. Patrzyła na niego zapłakanymi oczami. On patrzył na nią takimi samymi. - Więc właśnie. Nie obchodzi mnie to. Możesz nie chodzić. Możesz wymagać stałej opieki. Kocham cię i to nic nie zmienia. 
-Bredzisz. - wyrwała mu swoją rękę. - Nic nie wiesz. Przeczytałeś coś i wydaje ci się, że coś wiesz. Co wiesz? Ok. Mogę nie chodzić. To wiemy.  Mogę mieć problemy ze wzrokiem. Mogę nie kontrolować swoich potrzeb fizjologicznych. Nie będziesz mógł mnie pieprzyć. Wytrzymasz? 
-Michalina. Kocham cię. Jedną kobietę już straciłem. Choćbym miał rzucić siatkówkę i całymi dniami zmieniać ci pampersy i cię karmić, ok. Bylebyś była i chciała zostać. 
-Mówisz teraz, kiedy jest dobrze. A jak będzie źle? 
-Będziemy martwić się później. - usiadł na łóżku dziewczyny. - Daj nam szansę. Daj nam spróbować. 
-A jak będziesz chciał odejść, to odejdziesz. Dobrze? 
-Ale jak będę chciał się zestarzeć z tobą, to mi pozwolisz, dobrze? - kiwnęła głową. - Kocham cię. 

28.04.2015 r. Bielsko Biała
Pakował się szybko po treningu. Chciał, jak najszybciej znaleźć się przy Michalinie. Wychodził z hali, gdy zauważył stojącego przy jego samochodzie Piotrka. Oparty o maskę, wpatrywał się w chłopaka. Podszedł do niego i stanął obok niego. 
-Ile to trwa? - zapytał bez ogródek. - Cholera, Przemek co ty wyprawiasz? 
-O co ci chodzi? 
-Ile czasu bawisz się Miśką? 
-Nie bawię się. - Przemek spojrzał na trenera. - Kocham ją. Przecież już  mówiłem. Kocham. Od początku. A jeśli pytasz, co u niej, to dobrze. Poprawia się jej. 
-Nie leć w kulki. Jeśli ją skrzywdzisz, będziesz miał ze mną do czynienia. - spojrzał na chłopaka i zaczął odchodzić. 
-Piotrek! Możesz nie wierzyć, ale ja naprawdę się zmieniłem. Naprawdę chce tylko jej i biorę odpowiedzialność za siebie i za nią. Za nas.
-Moje zdanie znasz. Głowa za głowę. 
-Wiem, co zrobił Kuba. Ja jej tego nie zrobię. 
Michalina miała rację. Nikt nie odbierze tego związku dobrze. Był facetem, który potrzebował rozrywek. Nie liczył się nigdy ze zdaniem innych. Ranił ich. Robił tak, żeby jemu było dobrze. Nie patrzył na innych. Ich uczucia nie były ważne. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Prawda była jednak po środku. Po śmieci Ani nauczył się, że ludzie ranią. Zwłaszcza tych, których kochają. Bo mają pewność, że są i będą. Że cokolwiek by się nie stało ludzie cierpią. Więc przestał czuć. Czuł tylko żal i złość. Odgrodził się od ludzi, bo tak czuł się bezpiecznie. Nie stali ludzie w jego życiu dawali mu poczucie pewności. A ona była krucha. Delikatna. Miała w sobie siłę, jaką wielu z nich mogło jej pozazdrościć. Pojawiła się w życiu takiego dupka jak on i wiedział, że nie miał prawa jej zatrzymywać. Nie marzył jednak o niczym innym. Był zagubionym małym chłopcem, który szukał nadzieję. I ją znalazł, przy niej. Przy tym szpitalnym łóżku, gdy nie wystraszał się choroby. Gdy wiedział, że przy jej boku nie musi już niczego się bać i niczego udawać. Znów był sobą. Tym samym pogodnym radosnym chłopcem, który uwielbiał towarzystwo ludzi. Który lubił się bawić, ale zawsze wracał do tej jednej. Znów czuł się, jakby miał osiemnaście lat. Znów wiedział, że jest dobry. Że poradzi sobie ze swoimi lękami i słabościami. Bo ona była jego siłą. Ranił, ale nigdy już nie pozwoli skrzywdzić jej. Jeśli złamie obietnice, sam ze sobą skończy. Trzeciej nadziei nie będzie. On Przemysław Czauderna kochał i nie bał się o tym mówić. 


*******
Co by nie było, to jest.
Cóż mogę powiedzieć. Czy ktoś tu jeszcze jest? Czy ktoś to jeszcze czyta?
Buziaki. Do następnego. Mam nadzieję, że będzie szybciej.



poniedziałek, 4 kwietnia 2016

11. "Nawet nie wiesz jak cię kochałam" krzyczy mu na pół ulicy "omal z miłości nie oszalałam lecz trzymałam wszystko w tajemnicy"

20.04.2015.Bielsko Biała
Każdy kolejny dzień zaczynała podobnie. Zmieniało się tylko miejsce docelowe. Już zapomniała, jak było przed nim. Jak mogła normalnie funkcjonować bez jego rad i przyjaźni z Kamilem. Czasem zastanawiała się, kto jest kim. Byli nierozłączni.  Dawno tyle radości nie sprawiało jej gotowanie zwykłego obiadu, jak teraz. Stała i kroiła warzywa na sałatkę, a życie toczyło się dalej, miało swój ciąg dalszy.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że moi rodzice wpadną dzisiaj na obiad. - rzucił tak, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. A w niej się aż zagotowało. Nóż wypadł jej z ręki, kalecząc palec. -Jezu, czy ty zawsze musisz sobie coś zrobić. Nie mogłabym chociaż raz wyjść cało. - młody chłopak zaśmiał się.
-Serio. Bardzo śmieszne. - wyrwała swoją dłoń z jego. - Fajnie, że uprzedziłeś mnie wcześniej. Przecież zawsze mogłeś mi powiedzieć, kiedy otwierałabym drzwi.
-Oj jak ja uwielbiam, jak się złościsz. Tak słodko marszczysz wtedy nosek. - zbliżył się do niej i pocałował delikatnie w usta. - Przecież cię nie zjedzą.
-Jeszcze mnie popamiętasz. - wymierzyła palec w jego klatkę piersiową. - A jak z tobą skończę, nie będziesz się już do niczego nadawać. -aż podskoczyła na dźwięk dzwonka do drzwi.
-No wiesz, takie groźby, gdy teściowa stoi za drzwiami. Nie ładnie, nie ładnie pani Czauderna. - stanął przed nią jeszcze bliżej.

Siedziała w salonie i słuchała opowieści o małym Przemku. Znała każdy kompromitujący szczegół z jego dotychczasowego życia. Im dłużej słuchała jego matki, tym miała większą pewność, że ten facet będzie w przyszłości wspaniałym ojcem i mężem. Ale nie jej.
-Mamo, jeśli jeszcze coś powiesz, Michasia ucieknie na drugi koniec świata i nici z tych pięknych i mądrych wnuków. - usłyszała wesołego Przemka. Ścisnął jej dłoń i już wiedziała, że zdała egzamin. Jego, ale jeszcze nie swój. - Więc jeśli nie chcesz zajmować się moim kotem, lepiej powiedz, co słychać u dziadków.
-Przecież nic takiego nie mówię. - oburzyła się kobieta. - Michalino?
-Oczywiście. - uśmiechnęła się ciepło do kobiety. - Przemek nigdy by się tym nie pochwalił. A jeśli faktycznie miałabym mieć coś wspólnego z tymi pani wnukami, przynajmniej wiem, w co się pakuje. - wszyscy wybuchli śmiechem, wszyscy z wyjątkiem obrażonego libero.
-No wiesz! Ja mam najlepsze geny i wszystko co najlepsze.
-Żebyś ty jeszcze miał tą skromność, to już w ogóle byłbyś ideałem. - Odezwał się milczący do tej pory ojciec chłopaka. -Mam nadzieję Misiu, że jakoś idzie z nim wytrzymać i w najbliższym czasie odwiedzicie nas ponownie
-Oczywiście, że wpadniemy. Ale najpierw pochowam wszystkie albumy z tego czasu – chłopak jak zwykle musiał mieć ostatnie zdanie. -Nasłuchałaś się już wystarczająco, nie musisz mnie jeszcze takiego oglądać.
-Oj Malutki, Malutki, oczywiście, że muszę, a co ja będę potem tym twoim kotom opowiadać- przybliżyła się do chłopaka i szepnęła mu do ucha – Każdy ma jakieś nagie zdjęcie, Przemusiu.

-Bardzo dziękujemy za odwiedziny – uśmiechnęła się do rodziców chłopaka i zamknęła za nimi drzwi.
-Nagie zdjęcie?- usłyszałaś głos Przemka koło swojego ucha. - Takie rzeczy w obecności moich rodziców? - poczuła jego oddech na swojej szyi. - Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. - zaśmiała się.
-Ja ci dopiero pokaże, jaka ze mnie niegrzeczna dziewczynka. - przygryzła jego lewy płatek ucha. Poczuła, jak przyspiesza mu oddech. - Teraz ładnie zrobisz mi gorącą kąpiel, a potem posprzątasz po kolacji. - uśmiechnęła się i powędrowała w stronę łazienki. - Radzę ci się Czauderna pospieszyć, bo nagrody możesz się w takim tempie nie doczekać. 

25.04.2015. Bielsko Biała
Obudził się pierwszy. Michalina jeszcze spała. Złożył czuły pocałunek na jej czole i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Podśpiewywał sobie pod nosem. Wstawiając wodę na kawę, wziął Maję i wyszli na spacer. Wiosna tego roku była wyjątkowo pogodna. Może to jego wewnętrzny stan sprawiał, że znów zachwycał się każdą małą rzeczą. Puścił psa w parku i siadł na najbliższej ławce. Przymknął oczy, a promienie słońca oświetlały jego twarz. Usłyszał znajomy dźwięk telefonu. Parę dni temu Michalina uparła się, na ustawienie jej piosenki. Popatrzył na wyświetlacz. Miśka. 
-Hej, będziemy za pięć minut. - uśmiechnął się do słuchawki. -Śniadanie na stole. 
-Przemuś, nie mogę się podnieść. - jej głos był słaby. - Upadłam w łazience i nie czuje nóg. 
-Zaraz będę. - zawołał Maję i biegiem wrócił do mieszkania. Odnalazł ją siedząca na zimnych płytkach w łazience. Płakała. - Hej, co jest? Uderzyłaś się gdzieś?
-Zaraz będzie tu pogotowie. - zmusiła by na nią spojrzał. - Spakuj mnie. Zostanę trochę w szpitalu. 
-Ale. -położyła mu palec na ustach. 
-Poczekasz na przyjazd pogotowania, ok. - powiedziała spokojnie. - Potem zadzwonisz do Karola i oddasz mu Maję. Nie pytaj o nic, Przemek. Dlatego pewnego dnia i tak byś odszedł. Po co ci kaleka w domu? Miałeś zostać i żyć, jak przede mną. Ale nie powtórzymy tego, co było z Anią. Nie zniosłabym innej w twoim życiu. Znikniesz i będziemy żyli, tak jak dawniej. Zapomnisz. Zapomnisz, tak jak zapomniał Jakub. 

Siedział przed jej salą i czekał na lekarza. Obok niego siedział spokojny Kamil. Siedział tak, jak gdyby nic się nie stało. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Co takiego stało się Michalinie? Jeszcze wczoraj biegała za Mają po parku. Widząc lekarza zerwali się ze swoich miejsc. 
-Czy to normalne, żeby tak szybko dostała kolejnego rzutu? - Kamil nie czekając na diagnozę lekarza, zadał pytanie, które rozwiewało wszelkie wątpliwości Przemka. 
-Tak. Między rzutami występują różne przerwy. - spojrzał chłodno na nich. - Pani Michalina jest młoda, silna. Tym razem to było raczej ostrzeżenie, niż poważny rzut. 
-Ostatnio miała bardzo silny. 
-Może mi ktoś powiedzieć, co tu do cholery się dzieje? - Przemek miał dość. 
-Chodź, tam jest bar. Powiem ci, co wiem. Resztę będzie ci musiała powiedzieć ona. - Kamil chwycił przyjaciela za ramie. 
- Dowiedziałem się w Sylwestra. Nie odbierała, więc pojechaliśmy do niej z Piotrkiem. Była sama, po porannym rzucie. Leżała na podłoże we własnych. No nie ważne. - podrapał się po głowie. - Nie chciała ze mną rozmawiać. Nie powiedziała wiele. Rzuciła tylko hasłem SM i domyśl się człowieku. Nie wstawała z łóżka dwa tygodnie. Sprawdziłem wszystko. Czytałem, co tylko wpadło mi w ręce. Wpisujesz SM i nie wiele ci wyskakuje. Michalina cierpi na stwardnienie rozsiane... - zawiesił głos i spojrzał na bladego Przemka. - Też nie mogłem uwierzyć. Przecież ona jest taka młoda, a ta choroba... Ta choroba dotyka starych. Odbiera im sprawność, a Miśka zawsze tryska humorem. Myślałem, że żartuje, ale jej brat powiedział mi wszystko. Wszytko, rozumiesz. 
-Dlaczego mi nie powiedziała?
-Bo kiedyś ktoś już ją zostawił, gdy dowiedział się o chorobie. Mieli brać ślub, a potem zniknął. W święta... Przemek, jej zależy. 
-Skąd...
-To, że żyła dniem dzisiejszym, to że tak radośnie brała życie tylko pomagało jej znieść chorobę. A przy tobie rozkwitła jeszcze bardziej. Nie powiem, żebym był zachwycony, ale ona działa na ciebie kojąco. Kiedy się do ciebie wprowadziła, byłem już pewny. Bała się tylko tego momentu. Nigdy nie powiedziała wprost, ale się bała. Po prostu. 
-Kocham ją. I nawet jeśli kiedyś będę musiał ją przewijać, nie zostawię jej, przywróciła mnie do życia. 
-A ty ją. Dzięki tobie uwierzyła, że miłość jednak istnieje. Jeśli ją zawiedziesz, będę pierwszy, który ci przywali. Dlatego dobrze się zastanów, zanim powiesz jej to, co powiedziałeś mnie. 

*******
Tak się zastanawiam, co teraz zrobi Przemek. A właściwie, co zrobiłby stary Przemek. Zostawi Miśkę, czy jednak jego miłość wygra?
Wiosno przybywaj, bo ja muszę pisać, a jakoś mi nie po drodze z kibolami. 

Do następnego ;)
Buziaki. ;)